poniedziałek, 29 września 2014

W obronie naturalnej żywności

Nie pisałam o tym do tej pory, więc najwyższy czas nadrobić: wśród moich zainteresowań poczesne miejsce zajmuje kwestia naturalnego żywienia oraz szerzej, zdrowego trybu życia. Tak, tak, te wszystkie rady, żeby nie jeść wysoko przetworzonej żywności zawierającej chemikalia i konserwanty, nie faszerować się trującymi i uzależniającymi lekarstwami, gdy nie można zasnąć, tylko wyłączyć dwie godziny wcześniej komputery i telewizory i przejść się na spacer, itd., itp.
Kiedyś uważałam to za głupoty, ale potem zmusił mnie do stosowania tych zasad pogarszający się stan zdrowia i wtedy przekonałam się, że to wszystko naprawdę ma sens.
Do tego dochodzi kwestia niszczenia naszej gospodarki i środowiska naturalnego przez globalne korporacje mające na celu wyłącznie własny zysk, wywierające przemożny wpływ na rządy i polityków, i załatwiające dla siebie ułatwienia finansowe i korzystne przepisy, ze stratą dla gospodarki i społeczeństw tych państw (pracowałam przez kilkanaście lat dla korporacji amerykańskich i wiem coś nie coś, jak to wygląda).
O wielu z tych rzeczy mowa jest w petycji, którą zamieszczam. Autorka tłumaczy rzecz lepiej, niż ja bym potrafiła, więc zamiast próbować ją nieudolnie naśladować, publikuję samą petycję.
Uważam, że to wszystko wiąże się w jakiś sposób z wiarą. W jaki, pisuje m.in. o. Stanisław Jaromi, franciszkanin, oraz ruch chrześcijańskich ekologów: http://swietostworzenia.pl/.

W obronie naturalnego pożywienia


Szanowny Czytelniku,

koncerny spożywcze zapewniają w reklamach, że dzięki ich produktom będziesz zdrowszy i szczęśliwszy. Jednak prawda jest inna: w tych produktach większość zdrowych i naturalnych składników została zastąpiona szkodliwymi substancjami chemicznymi.

Weźmy na przykład parówki. Oprócz mięsa, zmielonych skór i tłuszczu znajdziesz w nich szereg konserwantów, wzmacniaczy smaków i zagęstników, takich jak: azotyn sodu E250, azotyn potasu E249, guma konjac E425, skrobia modyfikowana E 1404, inozynian disodowy E 631 czy glutaminian sodu E 621.

Substancje te są potencjalnie rakotwórcze. Wywołują też pokrzywkę, astmę, reakcje alergiczne i migreny. Mogą również podrażniać przewód pokarmowy i oddechowy.

Czy wiesz o tym, że do gotowej pizzy czy zapiekanek zamiast żółtego sera dodaje się ser analogowy? Składa się on z wody, tłuszczów roślinnych, substancji aromatycznych, barwników oraz polepszaczy. Nie ma w nim odrobiny mleka! Oczywiście jest on o wiele tańszy od naturalnego.

Takich przykładów jest o wiele, wiele więcej.

W mięsie jest coraz mniej mięsa, ponieważ jest ono pełne chemii. Dosłownie!

Wędzone wędliny nie są już wędzone dymem pochodzącym ze spalania drewna liściastego, lecz koncentratem dymu wędzarniczego w postaci płynu, który wstrzykuje się do mięsa. Po takim procesie waga gotowej szynki zamiast maleć – jak przy tradycyjnym wędzeniu – wzrasta, ku uciesze producentów.

Nawet owoce i warzywa nie są już tak zdrowe jak kiedyś. Podczas wzrostu wielokrotnie spryskuje się je pestycydami, a po zbiorze – substancjami konserwującymi, aby na dłużej zachowały świeżość i atrakcyjny wygląd. Substancje te są rakotwórcze, mutagenne i mogą prowadzić do wad rozwojowych.

Jedynym ratunkiem, aby zdrowo się odżywiać jest powrót do produktów naturalnych, które możesz kupić na przykład bezpośrednio od zaufanych rolników i drobnych wytwórców.

Tylko dzięki takiemu zdrowemu pożywieniu możesz zapewnić organizmowi prawidłowy rozwój i uniknąć wielu chorób cywilizacyjnych.

Na szczęście żywność kupowana na bazarkach czy rynkach cieszy się nadal ogromną popularnością. Lokalni rolnicy oferują na nich wiele tanich i zdrowych przysmaków.
Koniec z tradycyjną żywnością?

I tu sielanka się kończy.

Wyobraź teraz sobie, że sprzedaż takich produktów bezpośrednio przez wytwarzających je rolników jest zakazana. Że już nigdy nie kupisz świeżego mleka, powideł domowych czy wędzonej kiełbasy wprost od drobnego wytwórcy.

W takiej sytuacji pozostanie Ci już tylko żywność pełna chemii, która prędzej czy później zrujnuje zdrowie Twoje i Twoich najbliższych. Albo drogie sklepy ekologiczne, w których sprzedawane są produkty nie koniecznie z Polski. Jeśli nie masz warunków, aby samemu uprawiać warzywa i owoce oraz hodować zwierzęta, to nie będziesz mieć wyboru!

Okazuje się, że zgodnie z obowiązującym obecnie prawem (Rozporządzenie Komisji Europejskiej WE 852/2004 w sprawie higieny środków spożywczych, Sprzedaż bezpośrednia – Rozporządzenie 1393 Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi, Warunki działalności marginalnej, lokalnej i ograniczonej (MOL) – Rozporządzenie 753 Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi) nie możesz kupić bezpośrednio od rolnika-wytwórcy, który nie prowadzi firmy, takich produktów jak:

dżemy, konfitury, soki;
przetwory domowe, przeciery;
mąki, kasze;
mięsa surowe (poza drobiem, zajęczakami i dziczyzną);
wędliny, pasztety;
oleje;
przetwory mleczne;
domowy chleb;
domowe nalewki, cydry, wina.

Prawo, które wydaje się zbyt absurdalne, aby zostało wprowadzone w życie, zawitało do naszego kraju.

W innych krajach istnieją ułatwienia

Warto zaznaczyć, że w zdecydowanej większości krajów Unii Europejskiej, jak np. we Francji, Słowacji, Włoszech czy Hiszpanii, takie wyroby są legalne! Istnieją tam wręcz ułatwienia dla rolników: prawne, proceduralne i finansowe, wspierające taką działalność.

Jest to korzystne również dla nas, konsumentów, ze względu na niższą cenę produktów kupowanych bezpośrednio od rolników, ich świeżość i o wiele wyższą jakość.

Rolnicy posiadający małe gospodarstwa, często mają przecież nadwyżki produkcyjne. Na przykład ktoś handlujący świeżymi truskawkami, nadwyżki owoców przerabia na konfitury, aby potem je sprzedać. Jest to logiczne!

Ale według dzisiejszego prawa takie działanie jest już nielegalne. Co więcej, usunięcie szypułek z truskawek również zalicza się do żywności przetworzonej – czyli nielegalnej w sprzedaży bezpośredniej.

Jednocześnie sprzedaż z pierwszej ręki wszystkich produktów żywnościowych – czy to płodów rolnych, czy przetworów owocowych, czy zwierzęcych – jest prowadzona powszechnie w szarej strefie.

Jest to nie do pomyślenia!

To co kiedyś wydawało się normalne, teraz jest nielegalne w związku z restrykcyjnymi przepisami sanitarno-epidemiologicznymi.

Oczywiście wszystko jest zrobione w celu ochrony konsumentów. Według urzędników sprzedawana żywność pełna konserwantów jest zdrowa i bezpieczna, natomiast wyroby domowe już nie.

Mało tego, spędzając wakacje w gospodarstwie agroturystycznym, możesz skosztować przetworów wytwórstwa właściciela, natomiast kupić ich legalnie już nie.

Czy nie jest to absurdalne?

Jeśli prawo nie zostanie zmienione, możesz zacząć się żegnać z prawdziwym wiejskim chlebem na zakwasie, rozpływającym się w ustach twarogiem, aromatyczną kiełbasą czy zdrowym sokiem owocowym.

Obecnie rolnicy mogą promować lokalne produkty spożywcze tylko wtedy, gdy mają specjalny certyfikat unijny. Jednak jego uzyskanie jest bardzo trudne i czasochłonne. Dlatego z tysięcy polskich, naturalnych smakołyków tylko 36 może być sprzedawanych legalnie!

Specjalna petycja do Ministra Rolnictwa

Instytut Ochrony Zdrowia Naturalnego przygotował specjalną petycję w obronie prawa dostępu do naturalnego pożywienia.

Uważamy, że te absurdalne na pozór przepisy zostały wymyślone tylko po to, aby jeszcze bardziej wzmocnić koncerny spożywcze, a uprzykrzyć życie konsumentom i właścicielom małych gospodarstw. Aby móc produkować żywność przetworzoną, np. dżemy czy sery rolnik musiałby otworzyć zakład produkcyjny, a to nie byłoby wówczas dla niego w ogóle opłacalne.

Dziś tylko duże firmy mogą legalnie produkować takie przetwory, które potem trafiają do sklepów na półki z ekożywnością. A ich ceny mrożą krew w żyłach...

Na skutek narzucenia rolnikom tak restrykcyjnych przepisów jak obecne, wkrótce przestaną być dostępne produkty przystępne cenowo i pochodzące z małych gospodarstw.

To, co kiedyś było tanie i powszechnie dostępne, teraz jest drogie, mało dostępne a do tego nielegalne!

Jeśli Tobie także zależy na tej sprawie, wspomóż nas w działaniach, abyśmy mieli szansę odżywiać się zdrowo i naturalnie. Podpisz tę petycję, bo masz wpływ na zmianę sytuacji!

Nasze postulaty

1. Apelujemy, aby regulacje prawne były dostosowane dla mikrogospodarstw, małych przedsiębiorców i właścicieli gospodarstw.

2. Wzorując się na innych krajach Unii Europejskiej domagamy się, aby sprzedaż bezpośrednia produktów nieprzetworzonych i przetworzonych przez rolników była legalna (w określonych ilościach).

3. Wspieramy każdą inicjatywę, która doprowadzi do tego, że żywność lokalna pochodząca z naszego kraju – która jest naszą chlubą – będzie zawsze LEGALNA!

4. Apelujemy o kupowanie produktów bezpośrednio od lokalnych rolników – w ten sposób wyrazisz czynne poparcie dla inicjatywy dążącej do zalegalizowania bezpośredniej sprzedaży żywności lokalnej.

Wykonaj ten gest i zostaw swój podpis pod tą ważną petycją.

Po podpisaniu petycji przekaż tę wiadomość wszystkim swoim znajomym.

Powiedz im, że trzeba działać! Nie ma czasu do stracenia!

Z góry dziękuję,

Faustyna Guzowska
Instytut Ochrony Zdrowia Naturalnego
kontakt@iozn.pl



piątek, 26 września 2014

Ireneusz Dudek o swojej wierze

Podziwiam ludzi, którzy potrafią osiągnąć taką mądrość życiową i dojrzałość wiary, często w naprawdę niesprzyjających skupieniu duchowemu zawodach i środowiskach. Mimo narastających szyderstw i ataków wobec katolików coraz więcej znanych osób odważa się jawnie świadczyć o swojej wierze. Wciąż mnie to zaskakuje, bo w stosunku do mojego dzieciństwa za komuny jest to ogromna zmiana. Wtedy obowiązywała zmowa milczenia. Szacun dla Shakin'a Dudi.

Irek Dudek: dźwigam swój krzyż z uśmiechem (Onet)


Nie sposób tu nie przypomnieć przejmującego „Bluesa dla Dorotki”. Jak Panu udało się poradzić z przedwczesną śmiercią córki?

Przede wszystkim pomógł Bóg. Jestem bardzo wierzącym katolikiem. Podobnie zresztą jak cała moja rodzina. Otrzymałem wiarę od rodziców — i gdyby nie wiara, pewnie bym się wtedy załamał. Bo inaczej jest, kiedy odchodzą rodzice, to jest coś naturalnego, a inaczej — kiedy umiera dziecko. Tym bardziej że śmierć Dorotki była dla nas zaskoczeniem. Ona była chora od urodzenia, ale my o tym nie wiedzieliśmy. Może na szczęście — bo dzięki temu osiem lat z Dorotką były świetne. Kiedy niedawno stanąłem nad jej grobem – uświadomiłem sobie, że kiedyś kres przyjedzie też na mnie. To było coś nowego, bo wcześniej jakoś o tym nie myślałem. Na tym polega fenomen ludzkiego życia zaplanowanego przez Boga — że mimo świadomości śmierci, nikt się nad tym nie zastanawia i nie załamuje się tym. „Czyńcie sobie ziemię poddaną” – powiedział Bóg i to oznacza, że trzeba pracować i realizować się na tym świecie, ale szukać szczęścia wiekuistego.

No właśnie: kiedyś powiedział Pan: „Chcę sobie zasłużyć na zbawienie”. A jak wiemy z własnego doświadczenia – to nie jest wcale takie łatwe. Co dla Pana jest największą przeszkodą na tej drodze?

Człowiek rodzi się z piętnem grzechu pierworodnego. I on zawsze daje o sobie znać. Dopiero, gdy zdamy sobie z tego sprawę, że jesteśmy istotami grzesznymi, możemy zacząć z tym walczyć i nad tym pracować. Chodzę więc do spowiedzi i przystępuję do sakramentów. Gorzej by było, gdybym mówił: „A z czego ja się mam spowiadać?". To byłoby poważne niebezpieczeństwo. Zresztą tak samo jest w muzyce — mam przestać ćwiczyć, bo jestem już takim wspaniałym muzykiem, że tego nie potrzebuję? Nie — cały czas trzeba pracować. Dlatego wstaję codziennie rano, modlę się, a potem wykonuję swoje obowiązki. Wieczorem z kolei robię sobie mały rachunek sumienia – i wtedy wyskakują te małe grzeszki. Bardzo istotnym jest, aby na nie zwracać uwagę. Bo jak się je zlekceważy, to nawet się nie spostrzeżemy, kiedy przerodzą się w wielkie. [...]

Polski blues był kiedyś mocno nasiąknięty alkoholem i narkotykami — wystarczy choćby przypomnieć przypadek Ryśka Riedla. Jak Panu udało się uniknąć tych zagrożeń?

Kiedy zdecydowałem się na ślub kościelny z dziewczyną, z którą chciałem być do końca życia, przysiągłem jej, że nigdy nie wezmę do ust alkoholu. I tak już jest ponad dwadzieścia lat. Znam bowiem swoją żonę — jeśli znowu zacząłbym pić i rozrabiać, odeszłaby ode mnie. A dla mnie rozwód to wielki grzech. „Co związał Bóg na ziemi, będzie związane i w niebie” — to ważna zasada. Czyli paradoksalnie – znów wiara mi pomogła.

Całość: http://muzyka.onet.pl/koncerty/irek-dudek-dzwigam-swoj-krzyz-z-usmiechem