poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Z pąwiąsząwaniem urorurodziurodzin


Papież Benedykt XVI kończy dzisiaj 85 lat :) Bardzo się cieszę. Niech żyje jak najdłużej, niech ma zdrowie i siły, by służyć nam jeszcze wiele lat.
Nie udało mi się jak dotąd przeczytać żadnej jego książki teologicznej. Mój damski, bardzo mały rozumek nie przyswaja wytworów niemieckiej myśli teologicznej. Najbliżej byłam z „Duchem liturgii” — dobrnęłam do czwartego rozdziału, używając dzieła jako sedatywu, aż dałam za wygraną. Zdaje się bowiem, że czytam ze zrozumieniem tylko te teksty, które sama tłumaczę, a niestety nie umiem jeszcze po niemiecku :-/
Przeczytałam jednak starannie wywiad-rzekę z Papieżem pt. „Sól ziemi” i „Mój brat papież” ze starszym bratem Ojca Świętego, ks. Georgiem Ratzingerem. Ta literatura jest bardziej dostępna dla niewprawnego umysłu kobiecego. Wzruszam się, gdy się dowiaduję, że papież wprowadził piwo do posiłków, bo bardzo lubię piwo, a wino mi szkodzi, i gdy oglądam zdjęcia z kotem wylegującym się na biurku pracującego papieża, ponieważ przepadam za kotami. Jest po prostu zwyczajny i normalny, bez zadęcia i budowania pomników za życia.

Mimo niemożności nawiązania kontaktu intelektualnego z Ojcem Świętym jego wpływ na moje życie jest bardzo duży i jestem mu ogromnie wdzięczna:
• Za to, że pokazuje, że można być odważnie zwróconym ku przyszłości, a jednocześnie nie odwracać się tylną częścią ciała do własnego dziedzictwa historycznego i kulturowego; że można odnosić się otwarcie, życzliwie i z szacunkiem do rozmaitych ludzi, a jednocześnie nie odstępować od zasad.
• Za to, że wydając dokumenty Summorum pontificum i Universae Ecclesiae, stworzył w Kościele miejsce dla grupy wiernych przywiązanych do 1500-letniej tradycji Kościoła łacińskiego, którym przez ostatnie 40 lat nie wolno było legalnie brać udziału w życiu liturgicznym Kościoła w sposób zgodny z ich wrażliwością i duchowością; nie ograniczył się do wygodnego głoszenia pięknych słówek o personalizmie i szanowaniu godności każdego człowieka, którymi kościelna poprawność polityczna jest przepełniona, lecz zaczął je faktycznie realizować.
• Za to, że starając się o pełne porozumienie z lefebrystami, naprawdę przywraca jedność wierzących w Chrystusa, cierpliwie znosząc protesty tych, którzy wprawdzie usta mają pełne jedności i otwarcia, ale zawsze znajdują jakieś grupy ludzi, którzy na tę jedność i otwarcie nie zasługują, oczywiście z własnej winy.
• Za to, że otwarcie Kościoła na inaczej myślących i wierzących, obowiązujące w ostatnich dziesięcioleciach wobec przedstawicieli wszelkich wyznań i tradycji religijnych, rozszerzył o tę jedną, jedyną grupkę ludzi, których ww. tolerancja dotychczas nie obejmowała: katolików przywiązanych do tradycji łacińskiej.
• Za to, że zerwał z kilkusetletnią tradycją rzymskiego zamordyzmu i besserwisseryzmu, który każdemu z wiernych narzucał — dla jego dobra, ma się rozumieć — jedynie słuszny sposób sprawowania kultu (taki czy siaki), i bezlitośnie likwidował stare, tradycyjne ryty lokalne i zakonne, które tworzyły tkankę kulturową naszego kontynentu i do których jacyś ludzie byli po prostu całym sercem przywiązani; za to, że te ich uczucia i przywiązania stały się wreszcie dla kogoś w Kościele ważne.
• Za to, że nakazując podległemu duchowieństwu spełnianie potrzeb wiernych, którzy pragną uczestniczyć w tradycyjnych mszach, nikomu jednocześnie udziału w nich nie narzuca; i w ten sposób podarował mi wolność wyboru.
• Za to, że nie muszę się już wstydzić pytań moich znajomych, śpiewaków kościelnych należących do Kościołów prawosławnego, ormiańskiego i grekokatolickiego, jak to w ogóle możliwe, że łacinnicy zlikwidowali swój ryt. Otóż nie zlikwidowali, lecz troskliwie go pielęgnują i rozwijają.

Kochany Ojcze Święty, ad multos annos!