wtorek, 31 stycznia 2012

Jak zwracać ludziom uwagę

Ileż to razy, Synowie moi, musiałem w ciągu mojego długiego życia uczyć się tej wielkiej prawdy, że łatwiej jest gniewać się niż cierpliwie znosić, grozić niż przekonywać, a nawet łatwiej jest z powodu naszej niecierpliwości i pychy ukarać opornego niż poprawić zachowując się stanowczo i przyjaźnie. [...]
Baczcie, by wam nikt nie mógł zarzucić, że działacie w gniewie. Niełatwo zachować spokój w karaniu, a przecież jest on konieczny, aby się nie wydawało, że działamy dla podkreślenia swej władzy albo dania upustu gniewowi.
Tych, nad którymi sprawujemy jakąkolwiek władzę, uważajmy za synów. Stańmy się ich sługami, podobnie jak Jezus, który przyszedł służyć, nie zaś, aby Mu służono. Niechaj zawstydza nas nawet pozór chęci panowania. Nie panujmy nad nikim, chyba po to tylko, aby lepiej służyć.
Tak właśnie postępował Jezus z Apostołami: znosił ich niewiedzę, brak wykształcenia, a nawet brak wiary. Do grzeszników odnosił się z życzliwością i serdeczną dobrocią, tak że u niektórych rodziło to zdumienie, u innych zgorszenie, u wielu zaś nadzieję uzyskania miłosierdzia Bożego. Toteż zalecił i nam, abyśmy byli cisi i pokornego serca.
Są naszymi dziećmi. Dlatego gdy poprawiamy ich błędy, wyzbądźmy się wszelkiego zagniewania, albo przynajmniej działajmy tak, jakbyśmy usunęli je zupełnie.
Żadnego zagniewania, żadnej pogardy, żadnej obelgi. Na czas obecny miejcie miłosierdzie, na przyszły — nadzieję, jak przystoi ojcom, którzy naprawdę starają się o poprawę i właściwe wychowanie.
W szczególnie trudnych wypadkach należy raczej pokornie i ufnie błagać Boga, niż wylewać potok słów, które tylko obrażają słuchających, lecz nie przynoszą żadnego pożytku winowajcom.

Z listów św. Jana Bosco, patrona dzisiejszego dnia

poniedziałek, 30 stycznia 2012

I to jest to!



Znalazłam to na Facebooku. Warto powoli przesmakować, każde słowo jest ważne :) Nawet taki drobiazg, jak nazwa firmy malutkimi literkami w lewym dolnym rogu: Source & Summit, Inc. :)))
Ps. Przepraszam nie znających angielskiego.

sobota, 28 stycznia 2012

Świętuję Tomasza z Akwinu

W Kościele rzymskim obchodzimy dzisiaj wspomnienie, a w zakonie dominikańskim święto Mistrza świętej teologii Tomasza z Akwinu. Jestem przekonana, że jego nauczanie jest dzisiaj ogromnie aktualne i przydatne, nawet w dziedzinach dość nieoczekiwanych. Na przykład dr Krzysztof Wojcieszek stosuje myśl Tomasza w profilaktyce antyalkoholowej, a ja zaproponowałam wykorzystanie jej w pomocy psychologicznej dla dorosłych dzieci alkoholików. W ramach świętowania zapraszam do przeczytania kilku moich uwag na ten temat (pochodzą z pracy dyplomowej obronionej na APS).
Ps. Przed ostatnią reformą liturgiczną wspomnienie Tomasza przypadało 7 marca, w dzień jego śmierci. Wtedy też będziemy świętować, razem z Kolegium Filozoficzno-Teologicznym ojców dominikanów, które daty swojego święta nie przeniosło! :)


Święty Tomasz nie był psychologiem, lecz filozofem i teologiem. Żył w XIII wieku, na kilkaset lat przed powstaniem psychologii jako samodzielnej nauki. Jednak stworzona przez niego antropologia i etyka tworzy bazę filozoficzną i światopoglądową, dającą mocne podstawy leczeniu dysfunkcji dorosłych dzieci alkoholików — zarówno dla nich samych, jak i osób udzielających im różnego rodzaju pomocy psychologicznej.
Dotyczy to oczywiście w pierwszym rzędzie osób wyznania katolickiego, dla których istotne znaczenie może mieć fakt, że św. Tomasz został uznany za największego teologa katolickiego i ogłoszony Doktorem Kościoła, jednak z pewnością odnajdą w nim dla siebie wartościowe propozycje także ci, którzy nie identyfikują się z Kościołem katolickim lub nie wierzą w Boga. Myśl św. Tomasza wykorzystuje bowiem dziedzictwo myśli ogólnoludzkiej: wielkich myślicieli antyku, szczególnie Platona i Arystotelesa, filozofów arabskich oraz wybitnych pisarzy wczesnochrześcijańskich. Jego antropologia i etyka opierają się na podstawach prawa naturalnego, wspólnych wszystkim ludziom niezależnie od światopoglądu i wyznania.
„Maritain powiedział kiedyś, że św. Tomasz jest świętym proroczym, tym, który rzuca światło na przyszłe epoki. Myśl św. Tomasza nie owocowała jednak do tej pory we właściwy sposób. [...] Antropologia św. Tomasza nie została wykorzystana. Św. Tomasz nie jest też owocem feudalizmu średniowiecznego. Jest postacią, która wykracza poza swoją współczesność; otwiera perspektywy przyszłościowe” (Swieżawski 2002, s. 115). Mimo upływu czasu ta opinia wybitnych filozofów Jacques’a Maritaina i Stefana Swieżawskiego jest nadal aktualna.
System Tomasza ma mocne podstawy filozoficzne, co zapewnia mu znaczną uniwersalność i stosunkowo dużą niezależność od kwestii wyznaniowych. Jego zakorzenienie w antycznej filozofii eudajmonistycznej, realistycznej, optymistycznie patrzącej na człowieka, postrzegającej jego życie jako ciągły rozwój, opartej na zasadzie umiaru i złotego środka oraz kładącej nacisk na roztropność sprawia, że mimo upływu 750 lat od jego sformułowania stanowi on nadal atrakcyjną propozycję antropologiczno-etyczną.
Klasyczna ontologia stojąca u podstaw antropologii tomistycznej pozwala umocnić godność i tożsamość osoby ludzkiej dzięki podkreślaniu takich cech bytu, jak jego jedność i odrębność, prawda, dobro i piękno. Przekonanie o celowości bytu i istnieniu transcendentnego dobra najwyższego, ku któremu wszystko zmierza, harmonijna koncepcja wszechświata i czuwającej nad nim Opatrzności sprzyja powstawaniu poczucia sprawiedliwości i przewidywalności, a co za tym idzie, poczucia bezpieczeństwa.
Antropologia Tomasza uznaje uczucia, w tym także gniew, za niezbędny element życia psychofizycznego i duchowego człowieka, i przyznaje im ważną funkcję w zabezpieczaniu jego potrzeb i osiąganiu celów. Dowartościowuje ona przyjemność i radość, a także afirmuje cielesność i seksualność człowieka. Te aspekty nauczania św. Tomasza są szczególnie warte przypomnienia, gdyż stanowią skuteczną odpowiedź na stoicko-kantowskie postrzeganie sfery uczuciowej człowieka, które ukształtowało współczesną mentalność i jest nadal obecne w polskiej religijności (o czym była mowa w rozdziale I); nietrudno zauważyć, że jest ono współbieżne z dysfunkcyjnym sposobem traktowania uczuć przez dorosłe dzieci alkoholików.
Z tego samego powodu warto przypomnieć etykę tomistyczną, która przeciwstawia się szkodliwym dla psychiki ludzkiej systemom etycznym opartym na powinności oraz wolności obojętnej wobec wartości. Nadaje ona ogromną wagę wolności człowieka oraz podkreśla znaczenie jego woli i intelektu przy podejmowaniu decyzji, dzięki czemu uczy go wewnątrzsterowności i uwalnia od rozmazanego, nieadekwatnego poczucia winy. Jednocześnie etyka ta nastawiona jest na samodzielną i świadomą pracę nad porządkowaniem uczuć, pragnień i dążeń, dzięki czemu zabezpiecza przed nadmiernie woluntarystycznym i perfekcjonistycznym podejściem do moralności, a także sprzyja odzyskiwaniu równowagi emocjonalnej. Pracę nad sobą ułatwia zaś przekonanie o naturalnym dążeniu człowieka do dobra oraz koncepcja cnoty jako wewnętrznej sprawności człowieka do czynienia dobra.
Wszystkie te walory sprawiają, że nauczanie tomistyczne może wspomagać dorosłe dzieci alkoholików w uzdrawianiu dysfunkcji dotykających ich sposoby odczuwania, myślenia i reagowania oraz stanowić dobrą podstawę filozoficzną i światopoglądową do pracy psychologicznej z tymi osobami.

Ps2. Z ostatniej chwili! Doznałam dzisiaj osobistej opieki Mistrza w sprawie dość niecodziennej — miała do mnie przyjechać na obiad po drodze z Zakopanego do Warszawy przyjaciółka z 4 innymi osobami. Zupełnie nie mam pieniędzy i obiecałam, że zrobię im naleśniki. I te naleśniki przywierały i całkiem się rozwalały. Nie miałam więcej mleka, więc z desperacji zaczęłam się modlić, żeby przestały przywierać. Nie pomogło. I wtedy pomodliłam się o to z całą ufnością do świętego Tomasza. Przecież dziś jego święto. I od razu przestały przywierać!

poniedziałek, 16 stycznia 2012

O megas taksiarchis...


Święty Michale Archaniele, wspomagaj nas w walce,
a przeciw niegodziwościom i zasadzkom złego ducha bądź nam ochroną.
Niech Bóg go pogromić raczy, pokornie o to prosimy.
A Ty, Książę wojska niebieskiego, szatana i inne złe duchy,
które po tym świecie na zgubę dusz krążą, mocą Bożą strąć do piekła.
Amen.

Святой Архангел Михаил, помогай нам в битве,
а против коварства и козней дьявольских будь нам защитой.
Смиренно молим, да запретит ему Бог!
А ты, предводитель небесного воинства, сатану и других злых духов,
которые к погибели душ по миру блуждают,
силой Божией низвергни в ад. Аминь.

Svatý Michaeli, archanděli, braň nás v boji;
proti zlobě a úkladům ďáblovým budiž nám záštitou,
nechať Bůh přikáže jemu, pokorně prosíme.
Ty pak, kníže vojska nebeského, Satana a jiné duchy zlé,
kteří ke zkáze duší světem obcházejí,
božskou mocí do pekla svrhni. Amen.

Saint Michael, the Archangel, defend us in battle,
be our saveguard against the wickedness and snares of the devil.
May God rebuke him, we humbly pray;
And you, Prince of the heavenly host, by the power of God
thrust into hell Satan and all the evil spirits
who prowl the world for the ruin of souls. Amen.

Sancte Michael Archangele, defende nos in proelio;
contra nequitiam et insidias diaboli esto praesidium.
Imperet illi Deus, supplices deprecamur:
tuque, Princeps militiae Caelestis, satanam aliosque spiritus malignos,
qui ad perditionem animarum pervagantur in mundo,
divina virtute in infernum detrude. Amen.

W Wikipedii o tej modlitwie

Komu Bóg powierza swoje słowo?

W ostatnią niedzielę wysłuchałam w krakowskiej bazylice dominikanów kazania ojca dr. Piotra Oktaby OP, biblisty, wykładowcy Wyższego Instytutu Nauk Religijnych św. Tomasza z Akwinu w Kijowie. Tak mi się spodobało, że poprosiłam ojca Piotra o zgodę na zamieszczenie go na blogu.

Powierza je temu, kto nie będzie czerpał przywilejów i korzyści, jak synowie Helego, jak arcykapłani i uczeni w Piśmie za czasów Jezusa. Nie udziela autorytetu temu, kto chce mieć autorytet. Bóg nie będzie wspierał instytucji, nawet tej, która istnieje z Jego woli, jeśli panuje w niej wygodnictwo i chciwość. Dlatego wybiera małego Samuela na proroka i kilku Galilejczyków na Apostołów. Woli dziecko gorliwe w służbie Bożej, jak to bywa z początkującymi ministrantami, albo Galilejczyków, co do których w Judei panowało podejrzenie, że nie są prawdziwymi Izraelitami.
Bóg powierza swe słowo temu, kto będzie umiał przekazać każde Jego słowo, czy to się spodoba ludziom, czy nie. Temu, którego każde słowo Bóg będzie podtrzymywał, aby „nie upadło na ziemię”, aby nie pozostało bezowocne, aby trafiło do serc ludzi: czy wzbudzi gniew i sprzeciw, czy zostanie przyjęte. Temu, kto będzie potrafił powiedzieć słowo od Pana, słowo nagany, upomnienia, „swoim”, w swoim domu czy partii; nie tak, jak słaby Heli, który nie potrafił zabronić swoim synom czynić zła. Heli nie potrafił przekazać słowa Bożego swoim synom, a Samuel — dziecko potrafił powiedzieć, od Boga, gorzką prawdę swojemu opiekunowi, wychowawcy, prawie ojcu.
Bóg wreszcie powierza swe słowo temu, kto szuka Mesjasza i powierza się Jemu na służbę. Mesjasz — to Pomazaniec, wybrany przez Boga i namaszczony siłą Bożego Ducha. Szukać Mesjasza-Chrystusa oznacza — szukać nie samego siebie, tylko obecności i mocy Boga w drugim człowieku. Samuel będzie szukał i znajdował Mesjasza-Pomazańca w Saulu, a potem, gdy ten okazał się niewierny, znalazł go w Dawidzie. Dwóch uczniów, Jan i Andrzej, też szukali i znaleźli Mesjasza-Chrystusa. Bóg wybiera sobie ludzi, którzy umieją rozpoznać Boży dar w chłowieku.
Szukanie Bożego pomazania, Bożej siły w drugim człowieku, to szczególne zadanie na czasy trudne, czasy kryzysu i przełomu. Przez Bożego Pomazańca Bóg przeprowadzi reformę swego ludu. Samuel zastąpi stare kapłaństwo domu Helego i Apostołowie zastąpią stare kapłaństwo w Izraelu.
Bóg zawsze działa przez konkretnego człowieka na konkretnego człowieka, przez świętość osobistą wzbudza świętość. Nikt nie stanie się świętym automatycznie, przez przebywanie w grupie, w narodzie, w rodzinie, np. w Zakonie Dominikańskim. Tylko osobiste spotkanie z Pomazańcem, rozpoznanie Go i trzymanie się Go wiernie do końca — tylko to czyni nas chrześcijanami i dominikanami. Tylko to czyni z nas lud kapłański i prorocki.
Kapłanami bowiem Boga mogą być tylko ci, którzy nie tylko zewnętrzne ofiary, ale siebie samych składają na ołtarzu służby braciom. Siebie samych, wszystkie swe uczynki i swoje ciało. Wiedzą bowiem, jak wiedział św. Paweł, że „nie należą do samych siebie”. Wykupieni ofiarą ciała Chrystusa, swoje ciało oddają w ofiarę. Oddać zatem swoje ciało na służbę braciom, to oddać Bogu to, co od Niego otrzymali. Oddać się całkowicie, wraz z jedzeniem, mieszkaniem, dobrami materialnymi. To wszystko, co mamy, nie należy do nas, jest nam dane dla służby braciom. Nie jak synowie Helego, którzy swoją pozycję wykorzystywali na to, by żyć wygodnie i rozpustnie.
Byli i są prawdziwi i fałszywi mesjasze. Jeden jest prawdziwy, Jezus Chrystus, syn Dawida, pierwszego mesjasza, który był wierny do końca. Mesjasz prawdziwy nie wyróżnia się ilością cudów. Mesjasz prawdziwy wyróżnia się tym, co czyni z tymi, którzy idą za Nim. Fałszywy mesjasz dyktuje człowiekowi, co ma czynić. Prawdziwy Mesjasz przychodzi dyskretnie, nie ugina woli ludzkiej przed swym majestatem, woła jak człowiek do człowieka: Samuelu! – głosem podobnym do głosu Helego. Chrystus woła do naszej wolności, do osobistego wyboru, zaangażowania i odpowiedzialności. Przechodzi dyskretnie obok, i czeka, abyśmy za Nim sami zaczęli iść. A potem mówi: „Chodź i zobacz!” Zobacz, jak żyje człowiek, w którym działa Bóg.
Czy, jak mały Samuel, jesteś gotowy, aby Bóg powierzył ci swoje słowo?
Kraków, 2012-01-15
Piotr Oktaba op

2 niedziela w ciągu roku B
1 Sm 3,3b-10.19; Ps 40,2.4.7-10; 1 Kor 6,13c-15a.17-20; J 1,35-42

niedziela, 8 stycznia 2012

Zaśpiewaliśmy Wigilię Epifanii

Noc z 5 na 6 stycznia spędziłam w zabytkowym, zimnym kościele pokamedulskim na Bielanach w Warszawie. Dzięki serdecznej gościnności księdza Wojtka Drozdowicza, proboszcza Lasku Bielańskiego, zaśpiewaliśmy tam (po raz kolejny) długie nabożeństwo wigilijne. Tym razem była to Wigilia przed uroczystością Objawienia Pańskiego.
W kaplicy Najświętszego Sakramentu w kościele na Bielanach (dawnym kapitularzu kamedułów) zgromadziło się dobrze ponad 50 osób: grupa ze Szkoły Śpiewania Chorału, znajomi śpiewacy (w tym Marcin Bornus-Szczyciński i Andrzej Borzym junior), krewni-i-znajomi-Królika, ludzie związani z bielańską parafią, goście „z zewnątrz”. Celebrował ksiądz doktor Piotr Paćkowski z KUL, a kierownikiem muzycznym (z braku szczęśliwszego określenia) był Robert Pożarski, prezes Stowarzyszenia „Schola Gregoriana Silesiensis” i założyciel Szkoły Śpiewania Chorału na Bielanach.
Robert przed kilkunastu laty we Wrocławiu jako pierwszy w Polsce (a może na świecie) wskrzesił tradycyjne nabożeństwa wigilijne, odprawiane w Kościele łacińskim przez kilkanaście wieków i zlikwidowane po Soborze Watykańskim II. Teraz Wigilie zawitały do Warszawy, a od niedawna, dzięki Grzegorzowi Przechowskiemu OP, także do Krakowa (Kraków już drugi rok celebrował równolegle z nami, tym razem u mniszek dominikańskich na Gródku).
Rozpoczęliśmy o 21.30. Rolę przystawki zaostrzającej apetyt odegrał ceremoniał poświęcenia wody i soli według rytuału rzymskiego z końca XIX wieku. Składał się on z długiej Litanii do Wszystkich Świętych, wielu oracji, egzorcyzmów i gestów. Później zaśpiewaliśmy oficjum wigilijne według rytu dominikańskiego z Prototypu — pochodzącej z 1254 r. księgi zawierającej całą pierwotną liturgię Braci Kaznodziejów. Jako entrée poszły pierwsze nieszpory, w roli dania głównego zjawiło się matutinum: trzy nokturny po 3 psalmy, 3 lekcje i 3 responsoria (wersety responsoriów śpiewało po dwóch kantorów, zgodnie z zasadami dominikańskimi), na dokładkę były laudesy, a na deser pojawiła się uroczyście odśpiewana przez księdza Piotra Genealogia — opis chrztu Chrystusa w Jordanie i lista jego przodków według Ewangelii św. Łukasza, w niezwykle pięknym i oryginalnym tonie, który Robert przepisał bezpośrednio z Prototypu.
W zeszłym roku Genealogię zaśpiewał nam Błażej Matusiak OP i cieszyliśmy się bardzo, że jest z nami dominikanin. Błażej jest teraz w Pradze i brakowało wśród nas jego biało-czarnego habitu. W końcu śpiewamy liturgię dominikańską... Tak bardzo bym chciała, żeby polscy dominikanie na powrót odkryli i docenili skarby swojej tradycji liturgicznej i muzycznej!
Po poświęceniu kredy, kadzidła (wspaniale pachnącego bizantyjskiego kadzidła, które dosłownie w ciągu jednego dnia dostarczył nam sklep internetowy cerkiew.pl) i złotego łańcuszka jednej z koleżanek przeszliśmy procesyjnie z kaplicy do kościoła, gdzie ksiądz Piotr przy ołtarzu głównym odprawił Mszę Wigilijną (Missa in Aurora) w Nadzwyczajnej Formie Rytu Rzymskiego (czyli trydencką, mówiąc po ludzku). Propria do tej mszy (introit, graduał, offertorium i communio) pochodziły z Graduału Panien Klarysek z Krakowa. Zrezygnowaliśmy bowiem z propriów dominikańskich na rzecz rzymskich, aby zachować spójność liturgii, gdyż msza była odprawiana w rycie rzymskim (zakon franciszkański od początku stosował ryt rzymski).
Po Ewangelii czekała nas specialité de la maison: ksiądz Piotr odśpiewał spis dni, w których będą w tym roku wypadały ruchome święta kościelne. Dominica Septuagesimae in quinta die februarii... Poczułam się jak w średniowieczu, gdy nie było kalendarzy i zegarków, a obliczanie dat świąt było wiedzą tajemną, dostępną jedynie księżom i astronomom.
Liturgia trwała bite sześć godzin; skończyliśmy dwadzieścia po trzeciej. I mimo że w kościele było strrrasznie zimno, do końca wytrwało z nami około 30 osób! A później w nagrodę była jeszcze wyżerka: kutia, ciasta, wino, napoje.
Śpiewam chorał od siedmiu lat i nie odczuwam już tego podniecenia i tremy co dawniej. Tym razem stwierdziłam po prostu, że było normalnie. I jestem z tego powodu szczęśliwa — bo liturgia powinna być czymś codziennym, normalnym. Nawet jeśli trwa sześć godzin i kończy się o wpół do czwartej nad ranem. Po prostu śpiewamy, dajemy sobie radę, mamy księdza, który chce z nami być i celebracją liturgii służyć Panu Bogu i nam — i jest dobrze. Zapraszamy każdego, kto chce się przyłączyć. Nie tylko warszawiaków; ja na przykład dojeżdżam z Krakowa, a inna kantorka z Końskich. Ale najdzielniejszy jest i tak ksiądz Piotr Paćkowski i jego ministranci, którzy przyjeżdżają do nas z Lublina. Zjawiają się na Bielanach przed rozpoczęciem liturgii, całą noc celebrują, a nad ranem ruszają z powrotem do Lublina, bo już o 9.00 rano odprawiają mszę trydencką u siebie...
Serdecznie dziękuję wszystkim uczestnikom naszej Wigilii :)