Mam wśród znajomych stryjecznego wnuka Marii Okońskiej, jednej z największych Polek i kobiet Kościoła XX wieku. Najbliższej współpracownicy kard. Stefana Wyszyńskiego, trwającej przy nim, gdy zawodzili nawet współbracia w kapłaństwie, i wykonującej dla niego najbardziej dyskretne misje, których nie odważał się powierzyć oficjalnym współpracownikom. Bojowniczki Powstania Warszawskiego i więźniarki stalinowskiej. Założycielki „Ósemek”, które pobiły na głowę wszelkie filmowe „aniołki Charliego” itp. Kobiety tak szalonej, że podczas przesłuchania u „Krwawej Luny” — Julii Brystygierowej — zaczęła ją nawracać, będąc pewna, że również w niej musi być ukryte dobro, a na pożegnanie serdecznie ją całując. I rzeczywiście, ponieważ ludzie najczęściej zachowują się tak, jak po nich oczekujemy, wydobyła z „Krwawej Luny” dobro.
Dzieło życia pani Okońskiej jest dzisiaj aktualne nie mniej niż 60 lat temu; dziś pokazuje ono wielką rolę kobiet w Kościele i jest najlepszą odtrutką na „feministyczne teolożki” żądające dla siebie władzy nad wiernymi i święceń kapłańskich.
Ta niezwykła kobieta nadal żyje, Bogu dzięki; zajmuje się pielęgnowaniem dziedzictwa Prymasa Tysiąclecia i pisaniem wspomnień. Pierwszy tom, pod tytułem „Przez Maryję wszystko dla Boga”, ukazał się w wydawnictwie Soli Deo w 2008 roku. Wykorzystując okazję, za pośrednictwem znajomego poprosiłam panią Okońską o osobistą dedykację i dzisiaj nadszedł szczęśliwy dzień, kiedy książka z dedykacją wreszcie wróciła. Ba, i to z jaką dedykacją! Nikt mi nigdy takiej nie napisał. Kobieta, Która Nie Rozmienia Się Na Drobne I Trafia W Sedno.
Jeśli siły pani Okońskiej dopiszą, przyjedzie pod koniec października do Krakowa na noc czuwania i będę mogła spotkać ją osobiście :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz