piątek, 12 czerwca 2015

Dwa lata

Równo dwa lata temu, 12 czerwca 2013 r., odbyła się obrona mojej pracy doktorskiej z teologii. Czas, który od tamtej chwili upłynął, był trudny, ale bardzo owocny. Dzięki Ci, Panie, za wszystko, co wydarzyło się przez te dwa lata!
Myślę, że nie miałabym tytułu doktora, gdyby nie bł. Michał Czartoryski, męczennik Powstania Warszawskiego, patron dzisiejszego dnia. A było to tak:
Bardzo mi zależało, żeby na obronie pracy był mój najlepszy przyjaciel, dominikanin, o imieniu Michał. Wiedziałam, że będzie moim palladium — jeśli będzie ze mną, będzie się za mnie modlił, dam sobie radę ze wszystkim. Mój kochany promotor rozumiał mnie i starał się załatwić taki termin, żeby Michał mógł być wtedy w Krakowie. Niestety, nagle okazało się, że jeden z recenzentów wyjeżdża i termin obrony niespodziewanie został wyznaczony na za kilka dni, na datę, kiedy Michał musiał być gdzie indziej. Był to właśnie 12 czerwca. Przygnębiona, zwróciłam się do bł. Michała: „Błogosławiony Michale, Michał miał być na obronie i miał mnie wspierać. Niestety nie udało się, więc teraz ty, także dominikanin i także Michał, musisz go zastąpić. To jest twój dzień. Oddaję wszystko, całą obronę pod twoją opiekę”.
Prezentację pracy, mimo zdenerwowania, przedstawiłam sprawnie. Potem recenzenci przeczytali fragmenty recenzji i podali pytania, na które mam odpowiedzieć. Wtedy nastąpiła awaria — jeden z recenzentów zadał dwa pytania, które wywołały w mojej głowie czarną dziurę. Po prostu nic, null. Wiedziałam, że nic. Po prostu coś się stało, wpadłam w czarną dziurę i nie mam nawet żadnego pomysłu, jak ściemniać, żeby przynajmniej sprawić dobre wrażenie. Zaczęłam odpowiadać na pozostałe pytania i gorąco modlić się w duchu do bł. Michała o ratunek. Chwila klęski zbliżała się nieuchronnie... Wtem nagle jeden z członków komisji zadał recenzentowi nie związane z tematem pytanie i zaczęli ze sobą dyskutować. Coraz goręcej... I tak moja obrona zeszła w cień. Po kilku minutach wymiany zdań obu profesorów przewodniczący komisji zabrał głos, podziękował mi uprzejmie, oznajmił, że jest już późno i moje odpowiedzi są wystarczające. To był po prostu cud. Cud sprawiony przez bł. Michała.
W podziękowaniu napisałam dla niego tekst, przeczytajcie: Ziarno, które obumarło.
Uznaję bł. Michała, oprócz św. Tomasza z Akwinu, za patrona wszystkiego, co od tamtej chwili przed dwoma laty robię jako teolog. I bardzo polecam go wam wszystkim jako patrona. Bł. Michale, módl się za nami!


Zdjęcie bł. Michała pochodzi ze strony http://www.alexiagb.pl/michal.html. Inne cenne zdjęcie bł. ojca Michała publikowałam tu: Kim jest dominikanin.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz