Ukazał się wreszcie wywiad, który w październiku ub.r. przeprowadziłam z ojcem Dominique-Marie de Saint Laumer, przeorem Bractwa św. Wincentego Ferreriusza. Ojciec Dominik przebywał wówczas z dwoma współbraćmi we Wrocławiu i odprawił Mszę św. solenną w rycie dominikańskim w dniu 300. rocznicy beatyfikacji bł. Czesława, wielkiego cudotwórcy, patrona Wrocławia.
Bracia ferreriusze wywarli na mnie korzystne wrażenie. Celebrowali piękną liturgię, byli bardzo kulturalni, życzliwi i otwarci. Z opowieści ojca Dominika wynikało, że ma wszystko ustawione na właściwym miejscu: to znaczy żyje naprawdę dla oddawania czci Bogu, wokół Boga kręci się całe jego życie i myślenie, całym sercem kocha Kościół, a w obecnej doczesności służy Bogu i ludziom gorliwą pracą kaznodziejską i duszpasterską. Podobnie jest z jego klasztorem: wyciszony, milczący, zachowujący ascezę zakonną, stwarzający warunki do ciągłego przebywania na modlitwie i studium z Bogiem. Bardzo to wszystko zwyczajne i normalne, a jednocześnie bardzo nadzwyczajne i nienormalne.
To, co usłyszałam od ojca Dominika, zweryfikowałam w rozmowach ze znajomymi kapłanami i świeckimi, którzy znają braci od lat, odwiedzali ich klasztor i utrzymują z nimi stały kontakt. Opinie tych osób były tak pozytywne, że początkowo aż wzbudziło to moją nieufność. Usłyszałam też słowa zazdrości i rozczarowania, że braci św. Wincentego nie ma w Polsce i nie można w naszym kraju korzystać z ich posługi duszpasterskiej.
Rzeczywiście, ja również uważam, że obecność ferreriuszy w Polsce byłaby bardzo pożądana. Środowiska katolików konserwatywnych w Polsce rosną szybko, popularne są zwłaszcza wśród młodzieży. O ile dostrzegam, nie chodzi tylko o sam ryt mszalny; w rzeczywistości teologia moralna i ascetyczna ma być może nawet większe znaczenie niż liturgia. Coraz więcej ludzi ma dosyć fajnokatolicyzmu wypranego z zasad i wymagań; coraz więcej z nich pragnie mieć kapłanów o bardziej konserwatywnej i ortodoksyjnie katolickiej formacji. A tych kapłanów brakuje. Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało.
Również środowisko katolików tradycyjnych związanych z zakonem dominikańskim szybko się powiększa i pączkuje na kolejne ośrodki. Ten zakon to nasze miejsce w Kościele, identyfikujemy się z jego duchowością i charyzmatem, ale pragniemy tradycyjnej, klasycznej nauki katolickiej i liturgii w rycie dominikańskim. I Kościół, słowami motu proprio Summorum Pontificum, daje nam do tego prawo. Niestety, obecnie przynajmniej jesteśmy w znacznie gorszej sytuacji niż inni katolicy tradycyjni; przełożeni dominikańscy regularnie odmawiają prośbom wiernych o celebracje Mszy św. w rycie dominikańskim, nawet jednorazowe, mimo że są już w Polsce dominikanie, którzy mogliby w tym rycie celebrować.
Msze takie sprawowane są nie tylko w Stanach, jak zwykle będących awangardą, lecz i za miedzą, w Czechach, a liczba krajów z regularnymi celebracjami rytu dominikańskiego stale rośnie (od niedawna dołączyły Włochy z Wiecznym Miastem). W Polsce niestety jest inaczej, na otwarte serca i kościoły dominikańskie może liczyć wyłącznie przeciwległe skrzydło katolicyzmu — liberalne moralnie i progresywne doktrynalnie (pisałam o tym w poprzednim tekście, „Duszpasterstwo dla Kościoła liberalnego”). Czy jest to wyraz pewnego zacofania Polski, tradycyjnie nie zaznajomionej z nowymi ideami i będącej zawsze o jeden trend do tyłu? Nie wiem.
W najbliższych miesiącach zorganizujemy pielgrzymkę do Chémeré-le-Roi. Taki wypad zwiadowczo-szkoleniowy dla „grona kierowniczego”. Chcę się na własne oczy przekonać o prawdziwości pochwalnych opowieści o ferreriuszach. Jeśli się sprawdzą, zaczniemy braci namawiać do otwarcia fundacji w Polsce. Ojciec Dominik nie mówi nie, tylko potrzebuje polskich kandydatów. Sądzę, że się znajdą; sama znam kilku chłopaków, którzy wstąpili lub chcieli wstąpić do dominikanów w Polsce, ale „zbytnia pobożność”, „konserwatywne poglądy” i zamiłowanie do chorału i łaciny szybko zamknęły im drogę do biało-czarnego habitu. Zachęcam — propagujcie, pytajcie, szukajcie :)
Wiem, że czasy są złe; w kraju naszych sąsiadów trwa rozbiór przez nigdy nie nasyconego imperialistycznego niedźwiedzia, a całemu regionowi, w tym Polsce, grozi wojna (nie daj Bóg!). Ludzie nie mają pracy, żyją w biedzie lub wyjeżdżają z kraju, i w najbliższych latach będzie tylko gorzej. Historia pokazała, że żadna herezja nie spotyka się w Kościele z takimi sprzeciwami, blokadami i otwartą walką, jak starania obserwantów i próby powrotu do pierwotnej gorliwości i czystości charyzmatu. Zważywszy to wszystko, pomysł sprowadzenia ferreriuszy do Polski wydaje się zupełnym szaleństwem. Ufam jednak, że jeśli okaże się zgodny z wolą Bożą, to sam Bóg go zrealizuje, choćby na smokach wojska latające i tak dalej. Takie są plany na zaś; a na razie z całych sił módlmy się o pokój.
Zapraszam do lektury wywiadu z ojcem Dominikiem: Warto czerpać z bogactw Kościoła!
Zapraszam także do przeczytania trzech wywiadów, które przeprowadziłam z polskim dominikaninem, ojcem Markiem Grzelczakiem. Jest to kawał dobrej nauki chrześcijańskiej i szkoła katolickiego wychowania. Trwa Wielki Post i warto rady ojca Marka z pierwszego wywiadu zastosować od razu:
Wyrzekliśmy się wyrzeczeń
Łaska dobrej śmierci
Matka Boża niczego nie zgubi, niczego nie pozwoli skraść
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz