Ojciec Kozacki, nowy prowincjał dominikanów, udzielił dzisiaj „Gazecie Wyborczej” interesującego wywiadu. Ponieważ „Gazeta” prawdopodobnie szybko zablokuje możliwość czytania go za darmo, załączam link do jego streszczenia na oficjalnej stronie Polskiej Prowincji Dominikanów:
Streszczenie wywiadu o. Pawła Kozackiego
Wywiad wywołał duży rezonans, m.in. natychmiastową krytykę Tomasza Terlikowskiego na portalu Frondy i szerokie dyskusje w Internecie. Zaskoczyło mnie, nie ukrywam, szerokie poparcie wśród moich znajomych dla poglądów, które ojciec Kozacki prezentuje w wywiadzie. Spowodowało to zmianę moich dotychczasowych przekonań dotyczących tych zagadnień.
Ostatnio wielokrotnie krytykowałam dominikanów za sympatyzowanie z konsekwentnie atakującą polski Kościół „Gazetą Wyborczą”, promowanie ideologii gender, zaproszenie aborcjonistki do duszpasterstwa, publiczne, ostre krytykowanie biskupów, odmowę niektórych braci co do podporządkowania się niektórym zapisom dokumentów papieskich czy Kodeksu prawa kanonicznego (w rozmowach ze mną lub w dyskusjach internetowych) i parę innych faktów, których nie będę dalej wymieniać. Dzisiaj zmieniłam zdanie. Doszłam do wniosku, że polscy dominikanie powinni właśnie pozostać sobą, gdyż taki zakon jest potrzebny, bo grupa wiernych polskiego Kościoła o poglądach wyrażanych przez „Gazetę Wyborczą” i „Tygodnik Powszechny” jest znacznie szersza, niż myślałam. Uważają oni, że są członkami Kościoła, i skoro tak, należy to uznać.
W Kościele kładzie się obecnie duży nacisk na wyspecjalizowane duszpasterstwa dla poszczególnych grup wiernych. Istnieje też wiele ruchów grupujących katolików o określonej duchowości, np. Odnowa w Duchu Świętym, Neokatechumenat, Communione e Liberazione itd. Są grupy dla żyjących w Kościele w oparciu o program 12 kroków, dla środowisk Radia Maryja... Każde z tych środowisk ma jakieś konkretne zabarwienie i specyfikę, i kapłanów, którzy z nimi pracują. Co więcej, w ostatnich latach powstało wiele duszpasterstw tradycji łacińskiej dla osób pragnących chodzić na Msze w klasycznym rycie rzymskim, a także zakony, które specjalizują się konkretnie w pracy z tymi wiernymi, np. Bractwo Kapłańskie św. Piotra. Natomiast szeroka grupa katolików o liberalnych poglądach nie ma żadnego środowiska kapłańskiego, wyspecjalizowanego w pracy z nimi. Dzisiaj uświadomiłam sobie, że jest to luka.
Ojciec Kozacki ma rację, mówiąc, że potępianie nie jest właściwym sposobem głoszenia Ewangelii. Nie należy „wypychać” z Kościoła ani natankowców, ani tradsów, ani katolików liberalnych (jest to określenie utworzone ad hoc, więc może ułomne). A środowiskiem kapłańskim najlepiej przygotowanym do pracy z tą grupą wiernych są właśnie dominikanie. Na tym powinni się skupić, zwłaszcza że duszpasterstwa akademickie i młodzieży, kiedyś ich produkt firmowy, działają dzisiaj przy co drugim szanującym się kościele w każdym większym mieście.
Dominikanie zostali powołani do pracy z katarami, czyli heretykami, którzy podnieśli bunt przeciw władzom kościelnym lub w ogóle od Kościoła odpadli. Do tej pory uważałam, że za aktualnych „katarów” należy uznać zlaicyzowane masy, które w ogóle od wiary odeszły i zadowalają się konsumpcją i karierą. Krótko mówiąc, moje własne środowisko, w którym żyłam w Warszawie przed przeprowadzką do Krakowa. Jednak od dawna miałam poczucie, że to nie ma większego sensu, bo ci ludzie (przynajmniej na razie) w ogóle nie chcą o Bogu słuchać. Dzisiaj przyszło mi do głowy, że dobrym rozwiązaniem jest przyjęcie, że dominikańskimi „katarami” powinni być właśnie katolicy „gazetowyborczy”, czyli osoby uważające się za członków Kościoła, ale wyznające poglądy na wiarę, Kościół i moralność prezentowane w tym piśmie. Ci ludzie z reguły wysoko cenią dominikanów i chcą ich słuchać, a oni z kolei potrafią do nich trafić i zaskarbić sobie ich sympatię. Tymczasem inni księża, tacy jak wspomniane Bractwo Kapłańskie św. Piotra czy wielu znanych mi księży diecezjalnych, nie mają wielkich szans, by nawiązać z nimi kontakt; zostaną raczej skreśleni na starcie; i nie mają odpowiednio dużej „części wspólnej” poglądów, aby móc rozpocząć życzliwą współpracę.
Nie wierzę w przypadki i uważam, że wybór ojca Kozackiego na prowincjała (nie wątpię, że na dwie kadencje) nie jest przypadkiem, ale działaniem Opatrzności. Osiem lat jego rządów w Polskiej Prowincji Dominikanów będzie mogło zapewnić odpowiednio obszerną przestrzeń na stworzenie proponowanego przeze mnie dzieła, jeśli uzna on, że taka propozycja jest sensowna.
Ps. Dalsze interesujące komentarze:
wpolityce.pl, komentarz Andrzeja Potockiego: „Potocki: "Jestem przeciw religii w szkole", czyli wywiad w GW ojca Pawła Kozackiego. Wschodzi nam nowa gwiazda”
ks. prof. dr hab. Paweł Bortkiewicz TChr: „Ks. prof. Paweł Bortkiewicz dla Fronda.pl: Jestem wstrząśnięty słowami o. Kozackiego”
Przemysław Radzyński na Deon.pl: „Religia w szkole nie jest problemem”
Ojciec Potocki o prowincjale dominikanów: „Idź precz, szatanie!”
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń