piątek, 9 sierpnia 2013

Ojciec Svorad

Od wielu lat słyszałam od braci, sióstr i ludzi świeckich związanych z dominikanami, że ojciec Svorad jest kimś niezwykłym, wyjątkowym. Wczoraj, w uroczystość świętego Dominika, dostałam w prezencie możliwość pojechania do niego.
Ojciec Svorad pochodzi z podtatrzańskiego Popradu i należy do prowincji słowackiej. Od piętnastu lat pracuje w zwyczajnej podgórskiej wsi koło Mukaczewa na ukraińskim Zakarpaciu. Ziemie te należały do 1945 r. do Czechosłowacji i nadal mieszkają na nich Słowacy. Po upadku systemu totalitarnego mogli do nich przyjechać słowaccy kapłani i siostry zakonne.
Przyjechałam do Fridiszowa, zobaczyłam mały kościółek, rabatki z kwiatkami, grotę Matki Bożej z Lourdes... Uczestniczyłam we mszy z uroczystości świętego Dominika oraz nieszporach dominikańskich śpiewanych i recytowanych przez kilkudziesięciu wiernych (kontekst: normalnie na Ukrainie kilkanaście osób na katolickich mszach w dni powszednie to już jest dużo). Wszystko poza frekwencją i świeżo odnowionym kościołem wydawało się, szczerze mówiąc, dość zwyczajne. Sam ojciec Svorad był miły i serdeczny, ale także zupełnie zwyczajny. A jednak wszyscy, którzy zgodnie świadczą, że jest kimś niezwykłym. O co zatem chodzi???
Oto, co mi opowiedziano: spowiada ludzi całymi godzinami. Światło w kościele świeci się czasem do drugiej w nocy. Pełni posługę egzorcysty i dlatego przyjeżdża do niego bardzo wielu ludzi. Jest poszukiwanym spowiednikiem i kierownikiem duchowym. Od czasu, gdy rozeszły się wieści o nim, ludzie przyjeżdżają do podmukaczewskiej wsi nawet z Kijowa (750 km), Słowacji i Polski. Modli się dużo, jest bardzo pokorny, chodzi w prostych ubraniach, habit ma zużyty i łatany w wielu miejscach. Prowadzi nauki przedmałżeńskie i dla chcących przyjąć chrzest. Wykłada na kursach katechetycznych prowadzonych przez biskupa. Udało mu się dokonać rzeczy na Ukrainie niemożliwej: dzięki posłudze duchowej dla kogoś z lokalnych VIP-ów uzyskał zgodę na katechezę w szkołach i przedszkolach. Pełnił funkcję wikariusza biskupiego. Jest animatorem trzeciego zakonu dominikańskiego na Zakarpaciu i odpowiedzialnym za Ruch Żywego Różańca na całej Ukrainie...
To wszystko robi jeden człowiek. Po prostu jak święty Dominik.
Niestety, już niedługo. We wrześniu ojciec Svorad wbrew swojej woli oraz oczekiwaniom wiernych musi nieodwołalnie wrócić na Słowację. Nie pomogły interwencje u biskupa i prowincjała dominikanów. Ojciec musi wracać, bo pomagające mu w pracy i prowadzące plebanię dwie słowackie siostry ze zgromadzenia dominikanek bł. Imeldy zamykają dom. Jedna ma 79 lat, druga 81 i nie mają już sił. I nie ma kto ich zastąpić — nie ma powołań. Sióstr jest niecała setka, wiele starych, i grozi im, że będą musiały zamykać także kolejne dzieła: przedszkola, szkoły, domy opieki.
Ojciec Svorad będzie teraz mieszkał w Dunajskiej Lużnej koło Bratysławy. Polacy i Słowacy z pewnością trafią do niego, ale dla ukraińskich katolików dotarcie do niego będzie trudne i kosztowne.
Siostry są naprawdę super. Jedna z nich odwiozła nas do Mukaczewa — demon szos jak siostra z filmu de Funesa, w dodatku osiemdziesięcioletni. I miałam okazję się przekonać — mieszkając w ich innym domu w samym Mukaczewie — że równie ciężko pracują. Tutaj, na Ukrainie, robotników na żniwo naprawdę jest mało, a ludzie czekają na Ewangelię. Dlatego proszę was wszystkich o gorącą modlitwę o powołania dla słowackich dominikanek. Nie tylko wierni świeccy rozpaczają, także siostry i sam ojciec Svorad bardzo przeżywają konieczność zamknięcia domu i pozostawienia wiernych. Zabierzmy się do dzieła i wymódlmy siostrom kandydatki. Nie wątpię, że jeśli tylko będziemy solidarnie bombardować Niebo w tej sprawie, nasza modlitwa nie pozostanie niewysłuchana. Może za jakiś czas ojciec i siostry będą mogły do swoich ukraińskich i słowackich wiernych powrócić.
A braciom dominikanom z okazji uroczystości świętego Dominika serdecznie życzę, aby ojciec Svorad stracił w ich oczach nimb kogoś niezwykłego... by przestał się wyróżniać :)

1 komentarz: