niedziela, 2 listopada 2014

Prekursorzy aggiornamento

Na większą cześć i chwałę Pana Boga Wszechmogącego w Trójcy Świętej Jedynego, a nam na pożytek nasz zbawienny czyta nam dzisiaj Kościół Święty, Matka nasza:
„W tym to czasie wystąpili spośród Izraela synowie wiarołomni, którzy podburzyli wielu ludzi, mówiąc: »Pójdźmy zawrzeć przymierze z narodami, które mieszkają wokoło nas. Wiele złego bowiem spotkało nas od tego czasu, kiedyśmy się od nich oddalili«. Słowa te w ich mniemaniu uchodziły za dobre. Niektórzy zaś spomiędzy ludu zapalili się do tej sprawy i udali się do króla, a on dał im władzę, żeby wprowadzili pogańskie obyczaje. W Jerozolimie więc wybudowali gimnazjum według pogańskich zwyczajów. Pozbyli się też znaku obrzezania i odpadli od świętego przymierza. Sprzęgli się też z poganami i im się zaprzedali, aby robić to, co złe”.
1 Księga Machabejska, drugie czytanie w Godzinie Czytań
Spójrzcie. Przecież „Pójdźmy zawrzeć przymierze z narodami, które mieszkają wokoło nas. Wiele złego bowiem spotkało nas od tego czasu, kiedyśmy się od nich oddalili” to jest dokładnie motywacja kościelnego aggiornamento. Upodobnienie się do zeświecczałych obyczajów świata zachodniego i likwidacja prawdziwego łacińskiego rytu liturgicznego, rozluźnienie obserwancji zakonnych, odgórne zniesienie wielu dobrze zakorzenionych zwyczajów pobożnościowych miały ocalić Kościół rzymski przed utratą wiernych, spadkiem liczby powołań kapłańskich i zakonnych oraz innymi katastrofami rodem ze świata okrutnych bożków statystyki. I co, ocaliły? Dzisiaj, po 50 latach, już widać, że Kościół, owszem, w miarę ocalał, ale tam, gdzie te postępowe reformy wprowadzono w minimalnym możliwym zakresie. Tam zaś, gdzie wszystko ochoczo wdrożono (jak to wyglądało w realu, opisywałam w tekście: „Koniec rewolucji kulturalnej, czyli demitologizacja”; jest to autentyczne świadectwo mojej śp. krewnej), jest postchrześcijańska, postkapłańska, postzakonna pustynia.
Powiedzmy szczerze — opis Judei w czasach Antiocha Epifanesa to wierny obraz dzisiejszego Kościoła katolickiego w świecie zachodnim. Zamieńmy tylko znak obrzezania na znak stroju duchownego, a resztę czytajmy w kluczu akceptacji dla powtórnych małżeństw, stosunków homoseksualnych, przyjęcia przez zakonników świeckich obyczajów itd., itp. Czyż zdanie „Słowa te w ich mniemaniu uchodziły za dobre” nie stanowi trafnej charakterystyki poczynań kardynała Kaspera i spółki, a na naszym rodzimym poletku „Neo-PAX-u”, którego troskliwie przykryte pięknymi hasłami o realizowaniu odnowy soborowej korzenie światopoglądowe możemy w rzeczywistości wyśledzić u protagonistów francuskiej lewicy laickiej (ideowych mistrzów środowiska „Gazety Wyborczej”) i/lub dawnych kontaktów z ulicy Rakowieckiej*?
„Żywe bowiem jest słowo Boże, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca” (Hbr 4,12). Natchnione Słowo Boże odsłania prawdziwe motywacje wszystkich heroldów różnych aggiornamento w historii. Gdy się poszczególnym casusom starannie przyjrzymy, łatwo odkryjemy, że słowa o dobrym celu reform, mających pozwolić na uniknięcie utraty wiary i dobrych obyczajów, są tylko przykrywką. W rzeczywistości ludzie, którzy takie reformy usiłują wprowadzać, JUŻ są zeświecczeni, JUŻ utracili pobożność i religijne obyczaje, JUŻ zafascynowali się cudzą, wrogą własnej religii i tożsamości kulturowej cywilizacją, i chcą całą swoją społeczność przerobić na swoje.
(Drugi papierek lakmusowy, zdradzający takich „reformatorów”, to częsty element przymusu, siły, podstępu, inżynierii społecznej, psychomanipulacji, korzystania z aparatu władzy zewnętrznej; jest on dobrze widoczny i w sposobie wprowadzenia posoborowej reformy mszału, i obecnie w poczynaniach kardynała Kaspera).
„Strzeżcie się fałszywych proroków, którzy przychodzą do was w owczej skórze, a wewnątrz są drapieżnymi wilkami. Poznacie ich po ich owocach. Czy zbiera się winogrona z ciernia, albo z ostu figi? Tak każde dobre drzewo wydaje dobre owoce, a złe drzewo wydaje złe owoce. Nie może dobre drzewo wydać złych owoców ani złe drzewo wydać dobrych owoców. Każde drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, będzie wycięte i w ogień wrzucone. A więc: poznacie ich po ich owocach”.
Mt 7,15-20
Czyż nie obserwujemy właśnie tych owoców w Kościele zachodnim? Ale z dzisiejszego Słowa Bożego płynie także dobra wiadomość. Przeciw destrukcyjnym działaniom „reformatorów” prędzej czy później zawsze występują jacyś Machabeusze. I to jest widoczne już także dzisiaj: powstaje Francja, liczba tradycjonalistów katolickich (nie tylko w aspekcie liturgicznym, lecz także szerzej pojętej pobożności, ortodoksji, obserwancji, wręcz kultury katolickiej) gwałtownie rośnie w całej Europie, świeccy coraz głośniej domagają się od duchownych i zakonników zachowywania obowiązujących ich przepisów i obserwancji, a ustawka kardynała Kaspera wywołała prawdziwy bunt na pokładzie — tym razem już nie tylko świeckich, lecz także hierarchów.
Bo religia, czy szerzej kultura, pozbawiona zasad i związanej z nimi tożsamości naprawdę nie jest dla nikogo atrakcyjna. Grupy, które rezygnują z przestrzegania zasad i własnej tożsamości, które się „modernizują” i upodabniają do narodów ościennych — po prostu z czasem zanikają. O tym, jak to się odbywa, napiszę kiedyś oddzielny tekst, na przykładzie historii starożytnego Izraela. Wiele lat temu przygotowywałam na ten temat rozprawę doktorską u ks. prof. Waldemara Chrostowskiego; i choć z przyczyn losowych nie zdołałam jej ukończyć, wiele się dzięki niej nauczyłam.

* Wyjaśnienie dla młodzieży i niewarszawiaków: przy ul. Rakowieckiej w czasach komunistycznych mieściła się siedziba resortów siłowych. Stąd krążył dowcip, że najdłuższa ulica w Warszawie to Rakowiecka: zaczyna się Moskwą (chodzi o zburzone później kino Moskwa), dalej jest jednostka wojskowa, MSW, sierociniec i areszt, a kończy się kościołem i cmentarzem.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz