niedziela, 27 listopada 2011

Uwaga! Przebywanie w pobliżu kościoła grozi śmiercią lub kalectwem

Nigdy nie chodzę na mszę do przypadkowych i nie sprawdzonych wcześniej kościołów, bo wiem, że może to grozić kalectwem (słuchu) albo śmiercią (duchową), ale dzisiaj zmuszona niezależnymi okolicznościami poszłam na mszę do kościoła Wszystkich Świętych na pl. Grzybowskim w Warszawie (dane podaję świadomie). Trafiłam na mszę dla dzieci (normalnie uciekam od nich jak diabeł od święconej wody), ponieważ na tablicy nie umieszczono żadnego ostrzeżenia dla wiernych o słabszej konstrukcji psychicznej. W prezbiterium schola dziewczynek z gitarami, szczegóły typowe i nieciekawe. Ale nie brakowało również specialites de la maison:
1. Werset Alleluja został zapodany jako seksualna melorecytacja w stylu "Je t'aime" Serge'a Gainsbourga i Jane Birkin z równie seksualnymi chórkami a la zbliżanie się do orgazmu jako akompaniamentem.
2. Podczas kazania ksiądz prezentował flaszkę szampana, bo chciał dzieciom wbić w pamięć, że adwent rozpoczyna nowy rok liturgiczny (był to główny temat kazania oprócz tego, że mają chodzić na roraty).
3. Podczas prefacji zauważyłam, że facet w świeckim garniturze i komży otwiera tabernakulum z Najświętszym Sakramentem i manipuluje z kielichami z konsekrowanymi komunikantami i hostią. Nie miałam niestety możliwości zapytać, czy ma celebret.
Dla powrotu do równowagi umysłowej i emocjonalnej przetłumaczyłam w dwie godziny nowy, piękny dokument Urzędu ds. Papieskich Celebracji Liturgicznych, poświęcony modlitwom apologetycznym podczas Mszy. Będziecie mogli go wkrótce przeczytać na stronie Nowego Ruchu Liturgicznego.
Ps1. Ciepłe pozdrowienia dla blogera Kronika Novus Ordo.
Ps2. Obrazek pochodzi ze strony pt. Bareizmy wiecznie żywe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz