„Spojrzała i od razu zobaczyła, że ciało zostało zabrane. Nie ujrzała żadnego anioła, ponieważ Jezus sam chciał ją zawiadomić. Strwożona i zaniepokojona, obawiając się, żeby ukochane ciało Jezusa nie zostało zbezczeszczone, poszła z pośpiechem do Szymona Piotra i drugiego ucznia, którego Jezus kochał. Mówi im, co ją niepokoi: »Zabrano Pana z grobu i nie wiemy, gdzie Go położono«. [...]
Ponownie się nachyliwszy, powraca, aby szukać gdzie indziej. Wtem widzi Jezusa i Go nie poznaje, ponieważ troszczy się jedynie o ukochane ciało, które chciała namaścić drogocennym olejkiem, a które jest w świętokradczych rękach”.
Z komentarza do Ewangelii br. Marii Józefa Lagrange’a OP, prezbitera
Myślę o tych wszystkich płaczących Mariach Magdalenach: Polakach, Holendrach, Malezyjczykach, Australijczykach, Filipińczykach, Anglikach, Belgach, Kanadyjczykach, których najbliżsi zostali zamordowani, ich rozkawałkowane ciała zbezczeszczone, przerzucane łopatami z miejsca na miejsce i z ciężarówki na ciężarówkę, pierścionki i obrączki zdjęte z martwych palców, pieniądze wyjęte z portfeli, karty kredytowe oczyszczone. A dowody zbrodni zacierane.
Myślę o tych wszystkich moich własnych znajomych, wydawało się, przyzwoitych ludziach — niektórzy z nich to niestety księża i ich postępowaniem i językiem jestem po prostu wciąż i nadal zgorszona, zgorszona, zgorszona — którzy cztery lata temu wyśmiewali się z „zimnego Lecha” i z nienawiścią i pogardą w głosie i słowach krzyczeli, że bardzo PiS-owcom tak dobrze; i że ci, co twierdzą, że Kaczyński nie kazał lądować, Błasik nie stał pijany w kabinie pilotów, a pilot nie był buńczuczny, brawurowy i nieumiejętny, jak to ZAWSZE Polacy — są chorzy psychicznie i nie ma dla nich w Polsce miejsca (sic).
Te dwie katastrofy są do siebie uderzająco podobne i ofiary tej dzisiejszej, donieckiej, oskarżają tych, którzy zakłamywali i przykrywali dywanem smoleńską. Zło, które nie doznaje sprzeciwu, rozprzestrzenia się i rozpowszechnia — dopóki ktoś go nie zatrzyma. To należy do samej natury zła.
Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży, szukając, kogo pożreć (1 P 5,8).
Myślę, że święta Maria Magdalena jest szczególną patronką tych płaczących żałobników — zarówno tych dzisiejszych, którzy spotykają się ze współczuciem całego cywilizowanego świata, jak i tych sprzed czterech lat: wyszydzonych, wyśmianych, obnażonych przez własnych współplemieńców i współbraci w Chrystusie, jak sam Chrystus u kolumny biczowania i przed pałacem Piłata.
Myślę też, że teraz, po katastrofie donieckiej, prawda o katastrofie smoleńskiej wyjdzie na jaw. Bo teraz zginęli Holendrzy i przedstawiciele innych państw, które dbają o życie i godność swoich obywateli, i samego państwa. I teraz będzie, mimo wysiłków Kremla i jego najemników rosyjskiej i nierosyjskiej narodowości, którzy tak jak wtedy niszczą i ukrywają dowody, przeprowadzone rzetelne międzynarodowe śledztwo. A wtedy świat przypomni sobie o Smoleńsku (już sobie przypomina...) i bliźniacze podobieństwa staną się widoczne dla każdego.
Przypomni sobie też o wypędzonych i pomordowanych Gruzinach, których niepodległość podczas poprzedniej inwazji Kremla na swego sąsiada ocalił — jak można przypuszczać — zmarły prezydent RP. Za cenę własnego życia, jak się okazało. I 95 innych.
Święta Maria Magdalena, Równa Apostołom, wyprasza zbawienie dla ofiar, pociechę dla ich bliskich, nawrócenie dla zbrodniarzy, ich pomocników i gloryfikatorów.
A czy Św. Maria Magdalena jest też patronką rodzin opłakujących separatystów ukraińskich zabijanych przez armię JE Poroszenki? Albo z tymi, którzy opłakiwali osoby podpalone na początku przez banderowców w budynku bodaj w Odessie? Czy może tylko z bliskimi tych ofiar, które (chcąc nie chcąc) są "naszymi duszeńkami"?
OdpowiedzUsuńIronizuję, bo tylko na ironię zasługuje próba wykorzystania autorytetu świętych w partykularnych rozgrywkach politycznych.
Szanowny Panie, zachęcam do bliższego zapoznania się w wydarzeniami, które Pan opisuje, aby nie pisać rzeczy nieprawdziwych. Ewentualnie do pracy nad ustalonym systemem poznawczym i eliminacją mechanizmów obronnych, takich jak iluzja i zaprzeczanie. Nie jest to łatwe, ale jest możliwe. W razie potrzeby mogę służyć literaturą i kontaktami. Jeśli to nie jest również ten wypadek, a działanie świadome, to ostrzegam z góry, że jestem tego samego zdania co ci polscy publicyści, którzy z racji na narastający stan wojny między Rosją a Europą i zagrożenie Polski nawołują do ostrożności przed agenturą kremlowską i wzywają do eliminowania jej. Z poważaniem
UsuńWydaje się Pani cierpieć na przypadłość, którą trafnie zdiagnozował Stanisław Michalkiewicz, mianowicie że w kontekście obecnej sytuacji międzynarodowej wielu ludzi "bardziej nienawidzi Putina niż kocha Polskę".
OdpowiedzUsuńI to widać w Pani tekstach, bo o ile o religii potrafi Pani pisać ciekawie i zajmująco, to w przypadku polityki ma Pani do dyspozycji jedynie manipulacje (jak w tekście wpisu), albo ogólne stwierdzenia bez większego sensu (jak w powyższym komentarzu). W walkach na Ukrainie ludzie giną z obydwu stron, ale dla Pani, jakby nie było drugiej strony. Rewolucja (z duzym udziałem banderowców, to a propos polskich interesów) przeciwko legalnemu przywódcy Ukrainy była w porządku, a rewolucja ludzi ze wschodniej Ukrainy przeciwko obecnej władzy jest zła.
A zdanie o "eliminacji rosyjskiej agentury" to już w ogóle szczyt odlotu. Środowisko, które głosi takie tezy (zasadę "kto nie myśli jak my, ten wróg i szpion") jest tak samo totalitarne w myśleniu jak obóz rządzący.
Jeszcze mogę zrozumieć gdy taka brudna walka toczona jest wyłącznie środkami politycznymi, ale wykorzystywanie do tego Świętej Wiary jest na poziomie posła Godsona, który poparł rząd Tuska, bo "tak zrobiłby Jezus"
Ja jestem też historykiem, a nie tylko teologiem.
OdpowiedzUsuń"Tej księgi do końca już czytać nie muszę..."
Nie negowałem Pani kompetencji naukowych. Ale bycie historykiem nie oznacza automatycznie, że ktoś ma rację w kwestiach politycznych i tu mamy tego przykład.
OdpowiedzUsuńPodobnie bycie teologiem nie oznacza, że każda wzmianka o Wierze jest mądra - i na to też przykładem jest wpis, w którym skądinąd słuszne spostrzeżenie o św. Marii Magdalenie i ludziach opłakujących śmierć bliskich, posłużyło jako pałka do okładania ludzi podważających jedynie słuszną linię myślenia.
Ja też nie negują pana "prawa" do wypowiadania się. Ale sformułuję wprost moje zdanie i mam nadzieję, że pozwoli mi Pan przy nim zostać, tak jak niech Pan zostaje przy swoim: MOIM zdaniem, wypracowanym na podstawie analogii i podobieństw, Putin to zadatek na nowego Hitlera. I mamy teraz jakiś rok 38-39. Wtedy tez mnóstwo osób w Europie, i w Polsce, podobnych do pana, fascynowało się Putinem. A skończyło się, jak się skończyło. Widzę bardzo wiele podobieństw. Tu nie chodzi o Ukraińców, tylko o nas i całą Europę. A co do wpisu, to on w ogóle nie dotykał polityki. On mówił tylko o cierpieniu krewnych ofiar dwóch katastrof lotniczych, których ciała są bezczeszczone. Dokładnie o tym mówi tekst Ewangelii - że Maria Magdalena cierpiała z powodu myśli, że ciało Jezusa jest bezczeszczone. Jest, a przynajmniej powinien być, jakiś minimalny poziom cywilizacji, poniżej którego się nie schodzi. I tyle. W tym nie ma żadnej polityki, tylko przyzwoitość.
Usuń