środa, 1 października 2014

Św. Teresa o złych kapłanach

Dzisiaj obchodzimy wspomnienie św. Teresy od Dzieciątka Jezus — dziewicy, zakonnicy, doktora Kościoła. Wiele osób ma ugrzeczniony, zinfantylizowany wizerunek św. Teresy. Inni z kolei są świadomi jej głębi duchowej i wielkiej mądrości teologicznej, natomiast uważają, że jako mieszkająca najpierw w świętej rodzinie i internacie zakonnym, a od 15. roku życia w klauzurowym klasztorze, była oderwana od świata i jego brudu. W rzeczywistości Teresa świetnie orientowała się w brudach tego świata, a co więcej, także brudach Kościoła. Najważniejszym powołaniem karmelitanek bosych było modlić się za kapłanów. Takie zadanie dała im św. Teresa Wielka, która na własne oczy oglądała wiele zła w Kościele. Jej listy, Księga życia i Księga fundacji to nie są lektury dla osób łatwo się gorszących, które nie chcą utracić swojej naiwnej wiary w Kościół.
Jeśli myślimy, że niegodziwości, oziębłość, zeświecczenie, zdrada, łamanie prawa kościelnego i moralnego oraz podżeganie do herezji przez kapłanów katolickich to wynalazki reformatorów posoborowych, to bardzo się mylimy. Wiadomości o tego rodzaju godnych pożałowania postępkach regularnie dochodziły za kraty klasztoru w Lisieux i żadna z sióstr naiwnej świętoszki nie udawała. Wiedziały o tych faktach doskonale — i reagowały na nie właściwie, tzn. bezustanną modlitwą, niezliczonymi wyrzeczeniami na każdym kroku i ofiarą z własnego życia w intencji ich nawrócenia.
Mamy prawo być zgorszeni, gdy czytamy, co obecnie wyprawiają niektórzy kapłani, a nawet kardynałowie. W Polsce nazwiska kilku kapłanów i zakonników, którzy sprzeniewierzyli się Kościołowi, wstępując de facto w szeregi radykalnej i laksystycznej moralnie lewicy laickiej, bezlitośnie zwalczającej Kościół i religię, powtarzają się w środkach przekazu tak często, że wszyscy znają je na pamięć i zachodzą w głowę, dlaczego ich przełożeni wciąż nie reagują (albo dlaczego tak późno). Mamy prawo być zgorszeni, mamy prawo się burzyć przeciw milczącemu przyzwalaniu władz kościelnych na niszczenie przez złych kapłanów Kościoła i zabijanie dusz wiernych świeckich niszczeniem ich wiary swoim złym przykładem. Ale reagujmy tak, jak św. Teresa i jej siostry. Co ja dziś zrobiłam, żeby publiczny gorszyciel, ksiądz L..., G..., B..., D..., się nawrócił? Ile się modliłam, czego się wyrzekłam, w jaki sposób umarłam sobie w ofierze na jego intencję?
Zamieszczam dwa fragmenty z listów św. Teresy do jej siostry Celiny (później matki Genowefy), w których pokazuje ona bardzo wyraźnie, jak wstrząsające skutki pociąga za sobą zło popełniane przez kapłanów, i jak konieczna jest gorliwa modlitwa o ich nawrócenie. Zatrzymajmy się nad tymi tekstami — i my, świeccy, a przede wszystkim kapłani, którzy czytają ten post.

Celino, podczas tych KRÓTKICH CHWIL pozostawionych nam jeszcze, nie traćmy czasu... zbawiajmy dusze... dusze „giną jak płatki śniegu”, Jezus płacze, a my... a my myślimy o własnych cierpieniach, zamiast pocieszać naszego Oblubieńca! och! Celino moja, żyjmy dla dusz, bądźmy apostołkami, ratujmy zwłaszcza dusze kapłanów, one powinny być przezroczystsze od kryształu... Niestety! iluż złych księży, księży, którzy nie są dostatecznie święci! Módlmy się, cierpmy za nich, a Jezus w dniu ostatecznym jakże będzie wdzięczny. Damy Mu dusze!

Celino kochana, zawsze to samo Ci mówię: ach! módlmy się za kapłanów... każdy dzień wykazuje, jak niewielu Jezus ma przyjaciół. Zdaje mi się, że właśnie niewdzięczność odczuwa On najdotkliwiej. Zwłaszcza gdy widzi, że dusze Jemu poświęcone oddają innym serce, które należy do Niego w tak absolutny sposób.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz