czwartek, 1 marca 2012

Rozmyślania o męce Pański zamykające w sobie pktów 45, które jeżeli będziesz pilno uważała smaku nabożeństwa nabędziesz i pociechę duchowną odniesiesz

Nie jest dzisiaj łatwo trafić na teksty służące do rozważania Męki Pańskiej. Zagłębianie się w jej realne szczegóły jest dla większości współczesnych katolików zupełnie nie comme il faut; nasza postępowa epoka wyzwoliła się przecież z ciemnego, średniowiecznego masochizmu i doloryzmu. Szczerze mówiąc, od lat nie słyszałam prawdziwych rozważań Męki Pańskiej podczas nabożeństwa Drogi Krzyżowej. Kaznodzieje wolą raczej skręcać w stronę naszych osobistych i społecznych bolączek i słabości, psychologizować lub moralizować. Ostatnio szczerze rozbawił mnie mój własny spowiednik, który przez kilka minut krygował się, czy może mi zadać jako pokutę „...takie stare, tradycyjne nabożeństwo, które wielu osobom jest trudno zaakceptować... czy nie będę miała nic przeciwko temu...”; spodziewałam się już biczowania albo noszenia żelaznego łańcucha, gdy cały zawstydzony wydusił w końcu z siebie: „...Drogę Krzyżową”.
Pomyślałam sobie zatem, że na jutrzejszy piątek warto taki tekst zaproponować. Są to fragmenty rozważań, napisanych w 1655 r. przez cystersa Kaspra z Przemętu dla cysterki trzebnickiej Małgorzaty Rayskiej. Pisałam pracę magisterską o tym zupełnie nieznanym autorze i przy okazji zebrałam wszystkie jego teksty. Spoczywają zapomniane w rękopisach; do tej pory wydano drukiem tylko trzy czy cztery rozmyślania. Dzisiaj przyszło mi do głowy, że może warto je wreszcie zacząć udostępniać, aby znowu służyły do celu, dla którego powstały.
Nie licząc mnie, a wcześniej profesora Karola Górskiego, jesteście pierwszymi ludźmi od ponad trzystu lat, którzy czytają te rozważania. Niech wam pomagają się modlić i trwać przy cierpiącym Panu. Warto rozsmakować się w cudownej staropolszczyźnie; do współczesnych wymagań dostosowałam jedynie ortografię i interpunkcję.


Co się w Ogrojcu z nim działo, pilnie się przypatruj
Naprzód przypatruj się, jako Pan Jezus, będąc mocarzem niezwyciężonym i będąc Bogiem Nieśmiertelnym i człowiekiem, jako się lęka i boi śmierci, i onę uczniom swoję opowiada, i wszytkie despekty, które go potkać miały, oznajmuje.
Po wtóre przypatruj się, co czyni, wszedszy do onego ciemnego i strasznego ogroda, gdzie śmierć swój początek wzięła, miasto ochłody i rekreacjej trwoży sobą, i w ony trwodze jakoby od Boga Ojca opuszczony, na twarz swoję upada i gorąco się modli.
Po trzecie zadziwuj się ony jego gorący modlitwie i przyszły męce, którą on przed oczema swymi widział i onę uważał, jako miała być okrutna, którą sobie rozbierając, pot się krwawy na Pana rzucił i nie tylko szaty jego, ale i ziemię, na który klęczał, zbroczył.
Po czwarte przypatruj się, jako w onym lękaniu i bojaźni pokazał mu się Anioł od Boga Ojca posłany, który go w onym jego lękaniu cieszył i potwierdzał, przymuje niewinny i pokorny baranek od Anioła, stworzenia swego, mile i wdzięcznie onę pociechę.

Gdy Pana pojmano
Naprzód zadziwuj się, jako Pan, widząc już bliską śmierć swoję, nie uchodzi przed nią, ale jej z ochotą czeka i żydom, którzy go na śmierć szukali, sam się dobrowolnie oznajmuje, mówiąc: „Ja jestem, którego szukacie”.
Po wtóre uważ dobroć Pańską, że widząc już onego zdrajcę Judasza, który go był zaprzedał żydom, a on idzie z ludem zbrojnym do ogroda, nie odwraca przenajdroszy twarzy swojej od niego, ale ją pokornie do niego schyla i pocałowanie zdradzieckie przymuje, mówiąc do niego łagodnie, przyjacielem go zowiąc, choć był zdrajcą: „Przyjacielu, na coś tu z ludem zbrojnym przyszedł, pocałowaniem Syna Bożego wydajesz”.
Po trzecie przypatrz się, jako sobie srogo a niemiłosiernie on lud z Panem postępował; skoro Judasz Pana pocałował, a palcem z tełu pokazał, poczęli wszyscy Pana Jezusa bez żadnego miłosierdzia wiązać, krępować, rozmaite Panu zelżywości i despekty wyrządzając.
Po czwarte uważ, co Pan ucierpiał tak sromotnie związany, stał jako cichy Baranek między lwami okrutnymi, któremu jedni na twarz jego świętą plwali, drudzy policzkowali, niektórzy pięściami za szyję bili, drudzy włosy z głowy targali, jako kaci okrutni alabardami obkładali, popychając go i z wielkim pędem prowadząc do Annasza. [...]

Rozkazał Piłat Pana Jezusa u słupa marmurowego smagać; co tam ucierpiał, pilno się przypatruj.
A naprzód uważ sobie, widząc, Piłat, iż złości żydoski nie mógł dosyć uczynić, ani go wymawiając, ani przyczyny żadny godny śmierci w nim znajdując, rozumiał, iż się tym kontentować mieli żydzi, a wszytkiego zaniechać, rozkazał Pana biczować. Porwali Pana oni oprawcy i z szat go jego obnażywszy, do słupa niemiłosiernie przywiązali; obnażyli tego, który niebiosa ślicznymi gwiazdami przyozdobił, tego, który ziemię pięknymi kwiatami okrył; stoi w oczach obnażony Jezus niewinny wszytkiego świata, ten, który nagości rodziców pierwszych zabieżał, ten, który Agnieszce święty, na wzgardę z szat zewleczoną, szatę Anielskimi rękami urobioną zesłał. Skąd jaki wstyd ponosił, trudno wymówić, niepodobna wypisać, tylko się domyślać.
Po wtóre uważaj, jako bez miłosierdzia Pana Jezusa oni oprawcy do słupa kamiennego mocno przywiązali i one ręce przenaświętsze, które świat stworzyły, one ręce, które człowieka ulepiły, skrępowali.
Po trzecie uważaj, jako przywiązanego Pana częstują, jako się nad niem pastwią, jedni rózgami, drudzy biczami, niektórzy łańcuszkami żelaznymi ostrymi bardzo ciało Pańskie zewsząd poorali tak dalece, że od wielki boleści na ziemię upadł i we krwi się swoi przenaświętszy zanurzał.
Po czwarte uważ, jako wiele ran Chrystus Pan na ten czas od onych okrutników odniósł, którzy ciało jego wszytko aż do kości samych poszarpali; możesz tego dochodzić z Doktorów Świętych, którzy wielką liczbę czynią biczowania Chrystusowego. Święty Bonawentura powiada, iż pięć tysięcy ran podjął w onym katowaniu. Ś. Gertruda pięć tysięcy i cztery sta, drudzy zaś powiadają, iż pięć tysięcy i pięć set, a ja przydaję, co to piszę, iż tych ran tak wiele i bez miary było.

Przy koronowaniu co ucierpiał, pilno uważ.
A naprzód uważ jako po onym okrutnym katowaniu będąc spracowanymi, oni oprawcy rozwiązali Pana Jezusa i kazali mu się znowu w szaty swoje ubrać, które on z wielką swoją żałością i sromotą po ziemi rozrzucone zbierał.
Po wtóre uważaj, skoro się Pan w szaty swoje ubrał, znowu go policzkowali i na większą zgardę jego w szatę go szarłatną ustroili.
Po trzecie uważaj, jako Pan, będąc przybrany w szkarłat, z ostrego ciernia koronę uwieli i na głowę jego przenaświętszą wtłoczyli; rwała się przenajświętsza głowa, krew oczy zalewała, a ciernie aż do mózgu przenikało.
Po czwarte uważ, jako koronowanemu Panu na większe pośmiewisko miasto berła króleskiego trzcinę w ręce dali, a poklękając przed nim i z niego się urągając, królem go nazywali. Tak ubrany i ustrojony Pan wzięty jest za rękę od Piłata, aby był ludziom pokazany, którego żydom pokazując, mówi: „Oto człowiek”. Jakoby chciał rzec: „Oto człowiek, któregoście do mnie przywiedli, abym go skarał, czegoż już więcy po nim potrzebujecie? oto człowiek, który jest raczy straszydłem, a nie człowiekiem; oto człowiek, który już na poły prawie umarł, już się nad nim zmiłować możecie, boć mu się już królestwa odechciało”. Lecz nie znalazł Piłat żadnego człowieka, któryby miał człowiecze nad Chrystusem politowanie, lwi to okrutni, niedźwiedzie srodzy, które to bestie krew obaczywszy, tym bardzie zajuszone bywają, bo obaczywszy ubranego Chrystusa w czerwone szaty, rykiem wielkim wołają na Piłata: „Ukrzyżuj, ukrzyżuj”.

Przy osądzeniu albo zdaniu na śmierć, co ucierpiał
Naprzód uważaj, jako Syn Boży, który jest piękniejszy nad słońce, w szaty szkarłatne ubrany, koroną cierniową ukoronowany, krwią zbroczony, plwocinami zeszpecony i wszystek posiniały, przed Piłatem stoi, dekretu śmierci czekając.
Po wtóre uważaj, jako sędzia sprawiedliwy żywych i umarłych, Chrystus Jezus, od niesprawiedliwego starosty i od ludu niemiłosiernego jest na śmierć osądzony i zdekretowany.
Po trzecie uważ, jaką miał na ten czas żałość i boleść, patrząc na miłe i ukochane przyjacioły swoje, którym się serce od żałości wielki dziw nie padało, patrząc na zelżywą śmierć dobrodzieja swego.
Po czwarte uważ, jako ten, który żywot ludziom i wszytkiemu stworzeniu daje żywot, swój traci i umiera, gdy od niezbożnych śmierć okrutną podejmuje.

W noszeniu krzyża na kalwaryją co ucierpiał
Naprzód uważ, jako Chrystus Pan, będąc complexii słaby, dźwiga on krzyż tak srogi i okrutny na ramionach swoich, idąc na gorę kalwarią, pod którym od ciężaru wielkiego i boleści upada i mdleje.
Po wtóre uważ, iż on krzyż tak mu cięszki był, tak dalece, aż się pod nim spocił i prawie ustał, za czym musiał mu go pomagać Symon Cyrinenczyk, a niewiasta tymczasem nabożna Weronika podała mu tuwalnię, zdjąwszy ją z głowy swojej, aby pot ciekący i krew z twarzy swojej przenaświętszy otarł.
Po trzecie uważ, dźwigając on krzyż, a nie mogąc dla ciężaru wielkiego prętko chodzić, katowie oni z wielkim gniewem i zapalczywością popychali go i gwałtem, aby prędzy postępował, przymuszali.
Po czwarte uważ, jako na on cud co żywo z miasta wychodzi, dzwonią we dzwonek na ratuszu, aby pospólstwo wiedziało, że już Pana Jezusa na śmierć prowadzą. Poszła tyż i z onym pospólstwem Panna Przenajświętsza za Synem swoim z niewypowiedzianą żałością i boleścią serca swego, a im większy ludzi gmin widziała, tym się bardzie trwożeła i miecz boleści serce jej Panieńskie przenikał; aż gdy przyszła na miejsce i obaczyła Syna swego łożnicą krzyża obciążonego, omdlewała i od siebie odchodziła. Pomyśl sobie, jaki tam żal serce Panieńskie, Macierzyńskie, cierpiało; mogły tam słowa Najświętszy Panny rozrzewnić nie tylko serca ludzkie, ale i opoki twarde, a przecie nie sprawiła nic.

Przyszedłszy na miejsce Kalwariej, co tam znowu ucierpiał.

Naprzód uważ, złożywszy on krzyż z ramion swoich, porwą Chrystusa z wielkim pędem i o ziemię niemiłosiernie uderzą, i z szat go własnych zewłoczą, które były przyschły dla wielkich ran do ciała jego.
W ten czas gdy szaty jego z niego zdzierali, wszytkie się znowu rany otworzyły, z których krew obfita jako woda z krynice płynęła.
Po wtóre uważ, jako siedzi w bólach Pan i obnażony pod krzyżem, przyrównany do łotrów, czekając ony okrutny śmierci, a poglądając żałośnie na onych oprawców, którzy dół do krzyża kopali i gwoździe tempieli, aby większy boleści Panu przydali.
Po trzecie uważaj, gdy już był dół gotowy do krzyża, przystąpili oni mordercy do Pana i, wziąwszy go w ręce swoje, porzucili go na ono łoże krzyżowe, a biorąc gwoździe, wyciągają rękę prawą i okrutnie aż na drugą stronę uderzając, srogim gwoździem przybili; porwą i drugą także, nogi święte także przybijają. Tu zawołaj z wielkim żalem: „O ręce święte, ręce błogosławione, wyście mnie stworzyły, wy niebiosa uformowały, wyście ślepe dotykaniem uzdrawiały, wyście chleba pięcioro rozmnażały, na cóżeście teraz przyszły, o jak okrutnie jesteście przybite”.
Po czwarte uważaj, przybiwszy ręce, przystąpili do nóg, które tak wiele pracowały, tak wiele potu i prace dla zbawienia twojego podejmowały, przyciągnąwszy, przybili tak mocno, że wszytko ciało Chrystusa Pana i wszerz, i wzdłuż jako strana wyciągnione było tak dalece, że wszytkie kości w nim policzyć każdy mógł.

Gdy był podniesiony z krzyżem, co ucierpiał.
Naprzód uważ, jaki na ten czas wstyd i sromotę ponosił, kiedy był na krzyżu podniesiony, widzi tak wiele tysięcy ludzi, którzy na jego zelżywą śmierć patrzyli.
Uważ po wtóre, jako wielki ból na ten czas cierpiał, kiedy się w nim wszytkie stawy rwały i kości trzeszczały.
Po trzecie uważ, jako krew obficie z ręk jego i nóg przenaświętszych na umycie twoich grzechów płynęła.
Po czwarte uważaj, jaką na ten czas boleść miał w sercu, kiedy się z niego oni kapłani żydowscy i Pharizeuszowie naśmiewali, palcem go sobie jako błazna pokazując i mówiąc: „Drugich od śmierci wybawiał, a samego siebie teraz wybawić nie może; jeśliś jest królem izraelskim, ztąp z krzyża, a uwierzemy, żeś jest prawdziwy Syn Boży”; a on jakoby tego nie baczył, prosi za nimi Boga Ojca, aby im on grzech odpuścił, mówiąc one słowa: „Boże Ojcze, odpuść im ten grzech, bo nie wiedzą, co czynią”.
5. Jako Chrystus Pan na krzyżu wisząc, który wszytkim dobrze czynił i wielkie dobrodziejstwa pokazował, i łotrowi wielkie dobrodziejstwo pokazał, kiedy mu królestwo niebieskie obiecał onymi słowy: „Zaprawdę powiadam tobie, iż dzisia ze mną będziesz w Raju”.
6. Na krzyżu wisząc, Matkę swoję Przenajświętszą żegnając, Janowi ją świętemu w opiekę oddaje. Uważ jeszcze, jako jeszcze do Boga Ojca żałośnie z wielkim głosem wołał onymi słowy: „Boże ojcze, czemuś mię opuścił?”; a to mówiąc, schyliwszy głowę swoję przenajświętszą, Bogu ojcu Ducha swego oddał.
Tu się łzami wszytka zalewaj, płacząc niewinny śmierci Chrystusa Pana z Najświętszą Panną, która się utulić nie mogła, aż było zdjęte ciało z onego okrutnego krzyża, a płacząc, mów te albo tym podobne słowa: Zbawicielu mój, Chryste Jezu, płaczę i boleję nad tobą; z uprzymą a serdeczną gorzkością opłakuję śmierć twoję, który przyczyną są grzechy moje, za które żałuję. O Boże Ojcze Niebieski, ustają siły, rozum tępieje, język usycha, i usta się zawierają, i piersi z siebie tchu więcy wypuszczać nie chcą — z jedny strony na tak wielkie okrucieństwa Syna twojego a oblubieńca mego, a z drugi na miłość twoję i cierpliwość jego; niechże cię za to wszytko stworzenie chwali, czci i wielbi, i miłuje na wieki, a ja, acz niegodna służebnica twoja, nie mając się z czym inszym przed majestatem twoim stawić, tylko z zasługami Syna twojego a oblubieńca mojego, teć tedy za grzechy moje ofiaruję, za które serdecznie żałuję, poprawę za łaską twoją obiecując, jedno mi to dać racz, abym wielkiego dobrodziejstwa twojego, miłości Syna a oblubieńca mojego nie zapomiała, ale się z nim potym wiecznie radowała, co mi racz dać, Chryste Jezu, żyjący na wieki wieków Amen.

Ps. Inne rozważania Męki Pańskiej autorstwa Kaspra z Przemętu publikuję w poście „Krótki sposób rozmyślania Męki Pański przy Mszy Święty”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz