środa, 10 lipca 2013

Uzdrowienie: instrukcja obsługi

Jezus przywołał do siebie dwunastu swoich uczniów i udzielił im władzy nad duchami nieczystymi, aby je wypędzali i leczyli wszystkie choroby i wszelkie słabości... Idźcie i głoście: »Bliskie już jest królestwo niebieskie«. Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe duchy! Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie!
Mt 10,1.7-8
Nie rozumiem tych katolików, którzy atakują księdza Bashoborę jako szamana i oszusta, z tego powodu, że jeździ po świecie i modli się o uzdrowienia duchowe i fizyczne tysięcy ludzi. Ugandyjski kapłan wyraźnie podkreśla, że uzdrawia Jezus, a nie on. Nie wątpię też, że za jego wstawiennictwem takie uzdrowienia mogą się dokonywać. Dziwi mnie raczej co innego: powszechny w dzisiejszych czasach brak wiary, że Chrystus i łaska sakramentalna leczą. Z nieznanych przyczyn katolicy tak się zafiksowali na racjonalizmie i pozytywistycznej, oficjalnej medycynie, że zapomnieli, iż pierwszym Lekarzem jest zawsze Chrystus. Zupełnie jakby byli ateistami.
W rzeczywistości — jak przypomina dzisiejsza Ewangelia — Chrystus dał kolegium apostołów władzę wypędzania złych duchów (które często, także dzisiaj, sprowadzają choroby i niemoce, choćby w sferze psychiczno-emocjonalnej, ale ich skutki od razu przerzucają się na somatykę) oraz leczenia chorób fizycznych. I łaskę tę dziedziczą po nich wszyscy kapłani, którzy ważnie przyjęli sakrament święceń od biskupów posiadających sukcesję apostolską. W szczególnym stopniu, oczywiście, posiadają ją sami biskupi. Zapomnieliśmy, że tego właśnie — uzdrawiania każdej sfery człowieka — powinniśmy się od nich przede wszystkim domagać.
W tej sprawie mogę złożyć osobiste świadectwo. Z syndromu dorosłych dzieci alkoholików, i to silnie natężonego, wyciągnęła mnie nie terapia psychologiczna (która trwała krótko i zakończyła się zupełną porażką terapeutki: błędnym, pospiesznym zdiagnozowaniem mnie jako alkoholika), lecz łaska sakramentalna związana ze święceniami kapłańskimi i sakramentem spowiedzi. Widziałam wyraźnie przez cały czas spowiadania się u tego kapłana, że przez niego dokonuje się moje uzdrowienie. On też widział u mnie dobroczynne skutki każdej spowiedzi, swoich nauk i modlitwy za mnie. Przyznawał, że przekraczało to zupełnie jego ludzkie możliwości; były to wyłącznie cudowne owoce łaski Bożej działającej przez sakramenty (łącznie z kardiognozją). Co więcej, później okazało się, że „po ludzku” ten kapłan był co najmniej tak samo zaburzony i poraniony jak ja. Jego ludzkie niedostatki bardzo mnie poraniły, a potem sam musiał szukać pomocy. Ale uzdrowienie z syndromu DDA dokonało się — Mocą z Wysoka, której on był tylko narzędziem, kanałem.
Może też być tak, że określony człowiek, a tym bardziej kapłan, otrzymuje specjalny charyzmat uzdrawiania nie tylko duchowego i psychicznego, lecz także fizycznego (jako narzędzie mocy Bożej, ma się rozumieć). Jest to również zgodne z Pismem Świętym i nauką Kościoła katolickiego o charyzmatach. Jeśli mocą Chrystusa kapłan odpuszcza grzechy, to tym bardziej może zrobić coś łatwiejszego: uzdrowić ciało. „Dlaczego złe myśli nurtują w waszych sercach? Cóż bowiem jest łatwiej powiedzieć: »Odpuszczają ci się twoje grzechy«, czy też powiedzieć: »Wstań i chodź!«” Jeśli uzdrowienia są tak rzadkie, to tylko dlatego, że brakuje nam wiary. „I nie mógł tam zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich. Dziwił się też ich niedowiarstwu”.
O tym, że sakramenty uzdrawiają, mówi Kościół. I to nie tylko sakrament specjalnie w tym celu ustanowiony: namaszczenie chorych. Każde przyjęcie Eucharystii, sakramentu naszego zbawienia (a łacińskie salus oznacza zarówno zbawienie, jak i zdrowie), uzdrawia również fizycznie, a nie tylko duchowo. Święta Teresa z Avili wielokrotnie zaświadcza w swoich pismach, że za każdym razem po przyjęciu komunii św. czuła się znacznie zdrowsza fizycznie, a jej liczne przewlekłe choroby i cierpienia ustępowały. Takich świadectw jest mnóstwo. Potrzebna jest tylko pewność realności Świętych Tajemnic, gorąca miłość Boga i przyzwolenie na całkowite otwarcie się na Jego działanie.
Także „po ludzku” jest to wytłumaczalne: przecież każda choroba, czy to sfery somatycznej, czy to psychicznej, jest powiązana z rozstrojem ludzkiej natury wynikającym z grzechu pierworodnego i grzechów osobistych. Im bardziej się przebóstwiamy, upodabniamy do Chrystusa, tym bardziej zdrowiejemy — w każdym zakresie. Słabości ciała wynikające z jego materialnej natury, ze śmiercią na czele, pozostaną; ale nie będę już miały niszczycielskiego charakteru związanego z grzechem.
Paweł Milcarek napisał niedawno: „Fascynacja prymatem Liturgii, ambicja połączenia wiary i rozumu, dynamizm wiary przeżywanej charyzmatycznie — trzy żywe nurty polskiego katolicyzmu, o różnym zasięgu. Wiele zależy od tego, czy się kiedyś połączą i oczyszczą z tego, co jest w nich tylko ludzką pozą”. Rozkwit ruchu charyzmatycznego, koncentrującego się na uzdrawiającej i wyzwalającej mocy Boga, także w Kościele katolickim, jest niewątpliwie znakiem czasu. Istnieją zniekształcenia, wynikające z „ludzkiej pozy”. Ale charyzmatycy przypominają o tym, że każdy katolik może na co dzień doznawać od Jezusa pełnego, także fizycznego uzdrowienia.
Ps. Ten tekst jest również listem przewodnim do mojej pracy doktorskiej:)

Źródło: swiatlopana.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz