Po moim sobotnim wpisie pt. „Cierpienia młodego kapłana, czyli Breviarium a rebours” jeden z użytkowników FB napisał: „Tu się pożalę, że jako świecki też się czuję samotny: nie wiem, gdzie mam pójść na mszę, żeby kazanie wyszło dzieciom na dobre, nie wiem, gdzie dać na mszę, żeby była odprawiona tak, jak się panu Bogu podoba”. Prosił o informacje dotyczące m.in. Zakopanego. I dzisiaj wpadłam na takie dobre miejsce w Zakopanem: klasztor karmelitanek bosych przy ul. Kościelnej 8, bardzo blisko Starego Kościoła. Do dzisiaj trwała tam nowenna przed uroczystością Matki Boskiej Szkaplerznej, głównej opiekunki Zakonu Karmelitańskiego. Przeczytałam ogłoszenie w Starym Kościele i przyszłam.
Klasztor to właściwie duża bliźniacza willa. Nowa. Kaplica (cześć poza klauzurą) wielkości dużego pokoju w standardowym mieszkaniu, pełna ludzi. Stali jeszcze na zewnątrz. Wykończenie w drewnie, wszystko rzeźbione w stylu podhalańskim, freski w typie ikon przedstawiające święte Teresy i Jana od Krzyża. Ministrant w wieku lat ok. 12, w albie. Ksiądz około czterdziestki, w zupełnie przyzwoitym białym ornacie z haftowanymi emblematami maryjnymi i symbolami karmelitańskimi.
Pierwsze zaskoczenie: melodia części stałych mszy osnuta na motywach Bogurodzicy, czyli, było nie było, chorale najlepszego gatunku.
Drugie zaskoczenie: dobry śpiew sióstr, niezły technicznie i czerpiący z całego skarbca liturgicznej muzyki kościelnej: pieśni tradycyjne, posoborowe diecezjalne, z „Niepojętej Trójcy”, własne z karmelitańskimi tekstami. (Tym większe zaskoczenie, że w innym klasztorze karmelitanek bosych, w którym bywałam wcześniej, ze śpiewami było cieniutko — technicznie kiepskie, tylko najbardziej oklepana i mizerna muzycznie posoborówka, i wystrój tamtej kaplicy także był kiczowaty).
Trzecie zaskoczenie: chłopiec służący do mszy pochyla głowę na imię Jezus w Glorii, a także w Modlitwie Eucharystycznej: w odpowiednich miejscach na Jezus Chrystus, na imię Maryi i św. Bonawentury, patrona dnia.
Czwarte zaskoczenie: ksiądz śpiewający sporo części mszy, dobrym głosem i czysto.
Piąte zaskoczenie: kazanie na temat szkaplerza karmelitańskiego, pełne wiary, mówiące o owocach jego noszenia, które można uzyskać pod warunkiem życia w pobożności i czystości zgodnej ze stanem życia — rozumianej nie tylko seksualnie, lecz także jako całkowita czystość serca, czyli wolność od pychy. Bardzo karmelitańskie, pełne ognia Eliasza i pokory Jana od Krzyża.
Szóste zaskoczenie: ksiądz wykonujący wszystkie gesty liturgiczne powoli i z wielką nabożnością. Podczas podniesienia, małego podniesienia i błogosławieństwa Najświętszym Sakramentem podczas nabożeństwa po mszy wpatrujący się uważnie w Hostię, a po komunii i przed schowaniem Najświętszego Sakramentu długo się jeszcze modlący. I to młody jeszcze facet, zdecydowanie „za przystojny” na księdza, kojarzący się raczej z „bolcami” z poprzedniego wpisu niż z autentyczną duchowością i pobożnością (wiem, że nie powinno się mieć uprzedzeń, ale „zbyt” przystojni księża zawsze budzą we mnie niepokój).
Siódme zaskoczenie: Komunia św. pod dwiema postaciami — także dla ludu!!! Mimo że z racji tłumu i wąskich przejść jej rozdzielanie zajęło chyba z kwadrans. Mistykom z Karmelu nie szkoda czasu na liturgię...
Nie wiem, kto celebruje u zakopiańskich karmelitanek bosych na co dzień. Być może siostry zaprosiły tego księdza z któregoś z dużych klasztorów karmelitańskich, na przykład Wadowic czy Krakowa, specjalnie na tę nowennę. Ale reszta, zapewne łącznie z ministrantem, jest miejscowa. I sądzę, że klasztor sióstr karmelitanek bosych w Zakopanem można poszukiwaczom pobożnie odprawianej liturgii polecić.
Dziękuję. Zapamiętam.
OdpowiedzUsuń