Normalnie na tym blogu piszę tylko o sprawach kościelnych, ale tym razem ze względu na ważność kwestii muszę poruszyć aktualny temat polityczny: nagłą nagonkę polskich środowisk nacjonalistycznych i prokremlowskich na Ukraińców walczących o własne życie, wolność i godność z Berkutem i rosyjskimi oddziałami zawodowych morderców, przebranymi dla niepoznaki w ukraińskie mundury. Nagonka ta odbywa się od kilku dni na Facebooku i forach internetowych, a obecnie jest podkręcana przez „Rzeczpospolitą”. Nie podaję linku ani tytułu, by nie propagować sprzecznej z polską racją stanu, gadzinowej propagandy.
Na Ukrainie bywam regularnie, znam mnóstwo ludzi, uczestniczę w życiu tego kraju i wydaje mi się, że nieco go znam. Nie widziałam w ostatnich tygodniach jeszcze ani jednej analizy zrobionej przez dziennikarzy polskich, która by nie zdradzała, że autor niezbyt się w sprawach ukraińskich orientuje, powtarza cudze opinie i powiela znane klisze.
Trzeba zignorować dziennikarzy, którzy pojechali na Ukrainę dla eventu i szukają sensacji. I nie wolno zapominać, że „Rzeczpospolita” należy do biznesmena związanego z władzą, która liże tyłek Putinowi i Merkel jak targowiczanie. Takie teksty nie pojawiają się bez powodu, temat został wyciągnięty przez bardzo różne, acz określone środowiska jednego dnia, akurat w tym samym momencie, gdy w świat wydostały się informacje o ofiarach śmiertelnych w Kijowie i masakrach dokonywanych przez Berkut. Chwilę wcześniej odbyła się próba prowokacji mającej sprowokować oskarżenie demonstrantów o antysemityzm. Przypadek? Ja jestem historykiem... I dziennikarzem; wiem, jak wyszukać klienta, żeby zrobić wywiad pod określoną tezę, i jak go podprowadzić.
Oczywiście, ludzie, którzy myślą tak jak człowiek, który udzielił „Rzeczpospolitej” wywiadu, zdarzają się na Ukrainie, podobnie jak w Polsce natychmiast znaleźli się nacjonaliści, którzy rzucili hasło rozbioru Ukrainy między Polskę i Rosję, korzystając z obecnej sytuacji. Wart Pac pałaca, małpy z brzytwą znajdą się w każdym narodzie, podobnie jak polieznyje idioty. Trzeba rozumieć kilka rzeczy:
Po pierwsze, dla tożsamości historycznej Ukraińców UPA pełni mniej więcej taką rolę jak dla nas Armia Krajowa. Dla nich to są ludzie, którzy w obronie Ukrainy walczyli zbrojnie z komunistami. Duża część nie wie w ogóle o zbrodniach na Polakach, a ci, co nawet wiedzą, że coś takiego było, nie mają pojęcia o ich skali. To jest dopiero lekcja historii do odrobienia. I trzeba to w końcu zrobić, Ukraińcy muszą się o swoich szkieletach w szafie dowiedzieć i przepracować sprawę w zgodny z Ewangelią sposób, ale czas i okazja na to będzie tylko pod warunkiem, że nie zostaną zatłuczeni rosyjskim knutem.
Po drugie, zagrożenie i poczucie beznadziei wpycha ludzi w skrajności. Ukraińcy to naród, którego świadomość obywatelska dopiero powstaje. U nas 30% głosowało na Tymińskiego, a Lepper utrzymywał się w sejmie bardzo długo. Obecna sytuacja spowodowała powstanie wspólnego frontu wszystkich sił antykomunistycznych, niezależnie od pozostałych poglądów.
Po trzecie, nacjonaliści istnieją, owszem, na Ukrainie (gdzieniegdzie są nawet dość mocno widoczni), ale we Lwowie i na Wołyniu, a nie w Kijowie i na Wschodzie.
Po czwarte, tam giną ludzie. Nie mają dostępu do szpitali i środków medycznych. I najpierw trzeba pomagać. To jest kwestia humanitaryzmu; nie zależy od poglądów i wiedzy ofiar.
Po piąte, partia Swoboda jest przez większość Ukraińców poza Hałyczyną i Wołyniem równie pogardzana i nielubiana jak u nas nacjonalistyczne skrzydło ruchu narodowego (i słusznie).
Po szóste, niedopuszczenie do całkowitego podporządkowania sobie Ukrainy przez Rosję to dla Polski po prostu racja stanu. Tylko niezależna od Rosji (a właściwie kremlowskiego imperializmu, nie mylmy Kremla z narodem rosyjskim) Ukraina jest jakimś zabezpieczeniem, że Rosja, w której odradza się imperium — ja to śledzę — nie wróci tak prędko nad Wisłę. Zwłaszcza że nasi politycy są równie umiejętni, uczciwi, humanitarni i kochający dobro swojego kraju jak Partia Regionów.
W obecnej żałosnej sytuacji na styku spraw polsko-rosyjsko-ukraińsko-litewskich najbardziej żałosny wydaje mi się niedowład umysłowy polskich środowisk narodowo-katolickich (czy jakkolwiek to można nazwać, bo żaden desygnat nie opisuje prawdy, a jest tylko etykietką), które mają za złe Rosjanom, Ukraińcom i Litwinom dokładnie to samo postępowanie i poglądy w stosunku do Polaków, które to owe właśnie polskie środowiska propagują jako jedynie słuszne wobec ww. Rosjan, Ukraińców i Litwinów. UPA to zbrodniarze, NSZ bohaterowie (podczas gdy jedni i drudzy raz byli zbrodniarzami, a raz bohaterami). Rosja jest antypolska, jeśli broni swej racji stanu przed Polską, ale Polska powinna bronić swej racji stanu przed Rosją. Litwini to zbrodniarze, kiedy likwidują polskie nazwy ulic i nie pozwalają stosować polskiej pisowni w paszportach, ale w Polsce nie powinno być dwujęzycznych nazw miejscowości, a ten, kto o to prosi, to zdrajca. I tak dalej. A to wszystko jest dodatkowo podszyte głęboką niewiedzą historyczną i brakiem podstawowych umiejętności analizy historycznej. Tuwim był geniuszem, gdy pisał w wierszu „Straszni mieszczanie”, że straszni mieszczanie wszystko widzą oddzielnie. Naprawdę jestem zdania, że nacjonalizm (w odróżnieniu od patriotyzmu) jest aberracją wynikającą z niedokształcenia i pewnych problemów psychologicznych. W każdym narodzie. A kolor flag i konkretne nazwiska bohaterów i wrogów są zupełnie przypadkowe, zależne od faktu, gdzie akurat dany egzemplarz się urodził.
Dziś w nocy w Fastowie koło Kijowa (taki ukraiński odpowiednik Żyrardowa albo Koluszek), do którego jeżdżę regularnie, bo mieszkają tam moi przyjaciele, poleciał z cokołu na centralnym placu miasta pomnik Lenina. Prawie sto lat temu, 1 grudnia 1918 r., na dworcu w Fastowie przedstawiciele Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej i Ukraińskiej Republiki Ludowej podpisali umowę o połączeniu. W naiwnych intencjach sygnatariuszy miała ona umożliwić niepodległość Ukrainy, ale w rzeczywistości pogrzebała szanse na stworzenie z Polską wspólnego frontu antysowieckiego i skuteczną obronę przed bolszewikami. Owoce nadeszły bardzo szybko. Kilkanaście miesięcy później nawała bolszewicka atakowała Warszawę, na fastowszczyźnie zaś w ciągu następnych kilku lat kościoły i cerkwie pozamykano, chrześcijanie wylądowali w łagrach lub zostali rozstrzelani, a cały region wyludnił się, wymordowany wielkim głodem świadomie wywołanym przez bolszewickich zbrodniarzy. Wymarła wtedy także większość fastowskich Polaków (w Fastowie przed rewolucją istniała duża kolonia polska). Dzisiaj fastowianie wciąż usiłują pozbierać się po wielkiej traumie, wyjść z posowieckiej nędzy i odnaleźć na powrót Boga.
W lokalnym muzeum regionalnym, owszem, oprócz innych eksponatów znajduje się mała wystawa poświęcona lokalnemu UPA-owcowi. Człowiek ten walczył jako partyzant z komunistami jeszcze po wojnie, podobnie jak nasi żołnierze niezłomni, w końcu został schwytany i przesiedział wiele lat w łagrze. Pani oprowadzająca mnie usiłowała ominąć ten fragment ekspozycji, a gdy uparłam się go obejrzeć, była bardzo zawstydzona. Tłumaczyła, że to bardzo skomplikowane i jej jest przykro przed Polakami, ale dla nich na fastowszczyźnie UPA to lokalne oddziały samoobrony, które broniły ludu przed bolszewickimi bojówkami... Nigdy, ale to nigdy (z wyjątkiem jednej sytuacji we Lwowie) nie doznałam na Ukrainie żadnej przykrości w związku z tym, że jestem Polką. Odwrotnie, zawsze witają mnie tam otwarte serca i domy. I nigdy w żadnym kraju nie usłyszałam tylu dobrych słów na temat Polski.
dziękuję!
OdpowiedzUsuńDobry tekst , świetnie że napisał go ktoś kto zna realja wschodnie . super
OdpowiedzUsuń"nie wolno zapominać, że „Rzeczpospolita” należy do biznesmena związanego z władzą, która liże tyłek Putinowi i Merkel" - do tego miejsca czytałem z uwagą... potem już mi się nie chciało. Nazwanie Chajdarowicza, byłego opozycjonisty i członka KPN pupilkiem władzy niestety przekracza dla mnie granice fantazji, którą mogę zaakceptować w dziennikarstwie.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNiestety, ale w moim odczuciu ten tekst jest nieprofesjonalny i mocno podszyty ideologicznie. Pomijając już fakt który przytoczył @Kuba A. to myli Pani ciągle nacjonalizm z SZOWINIZMEM. Specjalnie napisałem wielkimi literami. W Polsce mamy nacjonalizm, który jest wyjątkowy w skali Europy gdyż wyrósł na pozytywnych wartościach patriotycznych, endeckich i wreszcie katolickich, zaś na Ukrainie mamy do czynienia z SZOWINIZMEM wśród środowisk banderowskich. Zarzuca Pani środowiskom prawicowym brak znajomości historii, aczkolwiek sama Pani się takową nie popisuje jeśli chodzi o stosunki polsko-ukraińskie podczas okupacji kiedy to UPA mordowało Polaków na polecenie III Rzeszy (w tym połowę mojej rodziny gdyż pochodzę z Kresów), a nie walczyło o niepodległość z Polakami. Przemilczę również powielanie propagandy komunistycznej odnośnie NSZ, które skupiały młodą elitę Narodu Polskiego - najwybitniejszych oficerów, wiernych Polsce, która broniła polską ludność przed zbrodniarzami z GL, AL i NKWD. Właśnie za tą działalność byli wielokrotnie wrabiani w rzekome "zbrodnie". Polecam nie zajmować się rzeczami o których nie ma się pojęcia, ponieważ traci Pani przez to wiarygodność jako, o zgrozo, historyk. No, ale tak to już jest, że ilu w Polsce historyków, tyle wersji historii.
OdpowiedzUsuńSporo interesujacych spostrzeżeń, niektóre zmuszaja do myślenia. Ale niektóre fragmenty budzą czujność, i nakazują ostrożność w odbiorze artykułu. Wyże wspomniana wzmianka o Hajdarowiczu, nie wiem czy zasadna, ale mocno kontrowersyjna. A wymienienie Leppera, jednego z najbardziej niezależnych, zdrowo, po chłopsku myślących polskich posłow, na dodatek brutalnie zamordowanego za swoje poglądy i swoją wiedzę, razem z błaznem Tymińskim woła o pomstę do nieba. Wszystko to za co śp Lepper był wyśmiewany przez media i polityków, okazało się z biegiem lat prawdą.
OdpowiedzUsuńTekst zahacza (szkoda, że tylko zahacza, ale dobre i to) o pojęcie polskiej racji stanu. Poprawna definicja racji stanu pozwoliłaby na podejmowanie decyzyj strategicznych, w oderwaniu od bieżączki politycznej.
OdpowiedzUsuńWeźmy zdanie: "niedopuszczenie do całkowitego podporządkowania sobie Ukrainy przez Rosję to dla Polski po prostu racja stanu". Przyjmijmy na chwilę ten aksjomat.
Logiczne wnioskowanie pozwoli nam na sformułowanie identycznego wniosku co do Białorusi. A więc konsekwencją ""niedopuszczenia do całkowitego podporządkowania sobie Białorusi przez Rosję" byłoby ... wspieranie prezydenta Łukaszenki. Co robiła i robi Polska ?! - wszystko na abarot, tj. wpycha Białoruś w łapy Putinowców.
Wróćmy na Ukrainę i rozpoznajmy tamtejsze siły. Czy jest na kogo postawić? Jak wyglądają nasi przyjaciele na Ukrainie? Jak wygląda nasza agentura? Możemy mieć ją nawet pośród pogrobowców UPA, tam byłaby nawet wiarygodniejsza. Ale ... czy ją mamy? Wspierać możemy nawet i diabłów, byle te diabły odpowiednio nam to zrekompensowały.
Janukowicz jest znacznie słabszym graczem od Łukaszenki i ciężko na niego stawiać. W kluczowym momencie facet zawsze się przed każdym cofa. Tego nie robiła Tymoszenko, ale zgubiła ją pazerność. Może jednak należałoby ją wyjąć z kicia i obsadzić w roli miejscowej "żony stanu"? Wprawdzie Majdan za nią nie tęskni, ale gdybyśmy mieli grzeczną agenturę ...
Jest Pani proukraińska z pobudek szlachetnych. Proszę jednak pamiętać, że większość naszych najgłośniejszych ukrainofilów została uruchomiona zupełnie analogicznie jak kremlowska piąta kolumna.
Tak, oczywiście ma Pan rację. A cała ta heca z nacjonalistami na Majdanie (nie neguję, że są tacy, ale chodzi o proporcje), wydaje mi się dokładną kopią prowokacji, jakie mamy co roku, gdy media władzy (TVN, GW itp.) usiłują przedstawić w identyczny sposób Marsz Niepodległości (że to wszystko nacjonaliści i sympatycy nazizmu, którzy idą po władzę w Polsce, chcą zaatakować sąsiednie kraje itd.). A teraz właśnie czytam, że na Ukrainie bojówki zomowców robią łapanki na ulicach, zwłaszcza nocą, na przygodnie napotkanych ludzi, i ich masakrują, oraz palą ludziom samochody. A jeden z ludzi władzy wezwał do zakupu miotaczy ognia nowej generacji i rozwiązania za ich pomocą problemu Majdanu. Głupi ludzie nie rozumieją, że w tej chwili w Kijowie rozgrywa się pierwsze od dawna starcie wprost między Putinem i Zachodem, rękami walczących ze sobą Ukraińców.
OdpowiedzUsuńJeśli tam jest starcie Putina z Zachodem, to spytam, o który Zachód Pani chodzi? O USA czy o UE? I które wartości mamy (jako chrześcijanie i Polacy) wspólne z tym zachodem, który tam chce się zainstalować? Drugie pytanie: co mamy dostać za tę pomoc? Czy chce Pani coś więcej niż wywindować do władzy w innych kryminalistów w miejsce aktualnie rządzących?
OdpowiedzUsuńChyba w odmienny sposób rozumiemy slowo "popierać" ;) Jak dla mnie Pańskie rozumienie łączy je z ... okradaniem. Zachód (UE oraz USA) jest zainteresowany drenowaniem kolejnych krajów i sprowadzeniem ich do roli neokolonialnej. W zamian oferuje pożyczki dające iluzję życia w luksusie. Sam sobie zresztą podobną terapię funduje ... Ten system jest jak wampir, musi wysysać krew z kolejnych krajów, ludzi, systemów.
OdpowiedzUsuńCzy Zachód coś jeszcze oferuje innym krajom? Chyba tylko tęczowców i gender. A może o czymś zapomniałem :) ?