środa, 19 lutego 2014

Duszpasterstwo dla Kościoła liberalnego

Ojciec Kozacki, nowy prowincjał dominikanów, udzielił dzisiaj „Gazecie Wyborczej” interesującego wywiadu. Ponieważ „Gazeta” prawdopodobnie szybko zablokuje możliwość czytania go za darmo, załączam link do jego streszczenia na oficjalnej stronie Polskiej Prowincji Dominikanów:
Streszczenie wywiadu o. Pawła Kozackiego
Wywiad wywołał duży rezonans, m.in. natychmiastową krytykę Tomasza Terlikowskiego na portalu Frondy i szerokie dyskusje w Internecie. Zaskoczyło mnie, nie ukrywam, szerokie poparcie wśród moich znajomych dla poglądów, które ojciec Kozacki prezentuje w wywiadzie. Spowodowało to zmianę moich dotychczasowych przekonań dotyczących tych zagadnień.
Ostatnio wielokrotnie krytykowałam dominikanów za sympatyzowanie z konsekwentnie atakującą polski Kościół „Gazetą Wyborczą”, promowanie ideologii gender, zaproszenie aborcjonistki do duszpasterstwa, publiczne, ostre krytykowanie biskupów, odmowę niektórych braci co do podporządkowania się niektórym zapisom dokumentów papieskich czy Kodeksu prawa kanonicznego (w rozmowach ze mną lub w dyskusjach internetowych) i parę innych faktów, których nie będę dalej wymieniać. Dzisiaj zmieniłam zdanie. Doszłam do wniosku, że polscy dominikanie powinni właśnie pozostać sobą, gdyż taki zakon jest potrzebny, bo grupa wiernych polskiego Kościoła o poglądach wyrażanych przez „Gazetę Wyborczą” i „Tygodnik Powszechny” jest znacznie szersza, niż myślałam. Uważają oni, że są członkami Kościoła, i skoro tak, należy to uznać.
W Kościele kładzie się obecnie duży nacisk na wyspecjalizowane duszpasterstwa dla poszczególnych grup wiernych. Istnieje też wiele ruchów grupujących katolików o określonej duchowości, np. Odnowa w Duchu Świętym, Neokatechumenat, Communione e Liberazione itd. Są grupy dla żyjących w Kościele w oparciu o program 12 kroków, dla środowisk Radia Maryja... Każde z tych środowisk ma jakieś konkretne zabarwienie i specyfikę, i kapłanów, którzy z nimi pracują. Co więcej, w ostatnich latach powstało wiele duszpasterstw tradycji łacińskiej dla osób pragnących chodzić na Msze w klasycznym rycie rzymskim, a także zakony, które specjalizują się konkretnie w pracy z tymi wiernymi, np. Bractwo Kapłańskie św. Piotra. Natomiast szeroka grupa katolików o liberalnych poglądach nie ma żadnego środowiska kapłańskiego, wyspecjalizowanego w pracy z nimi. Dzisiaj uświadomiłam sobie, że jest to luka.
Ojciec Kozacki ma rację, mówiąc, że potępianie nie jest właściwym sposobem głoszenia Ewangelii. Nie należy „wypychać” z Kościoła ani natankowców, ani tradsów, ani katolików liberalnych (jest to określenie utworzone ad hoc, więc może ułomne). A środowiskiem kapłańskim najlepiej przygotowanym do pracy z tą grupą wiernych są właśnie dominikanie. Na tym powinni się skupić, zwłaszcza że duszpasterstwa akademickie i młodzieży, kiedyś ich produkt firmowy, działają dzisiaj przy co drugim szanującym się kościele w każdym większym mieście.
Dominikanie zostali powołani do pracy z katarami, czyli heretykami, którzy podnieśli bunt przeciw władzom kościelnym lub w ogóle od Kościoła odpadli. Do tej pory uważałam, że za aktualnych „katarów” należy uznać zlaicyzowane masy, które w ogóle od wiary odeszły i zadowalają się konsumpcją i karierą. Krótko mówiąc, moje własne środowisko, w którym żyłam w Warszawie przed przeprowadzką do Krakowa. Jednak od dawna miałam poczucie, że to nie ma większego sensu, bo ci ludzie (przynajmniej na razie) w ogóle nie chcą o Bogu słuchać. Dzisiaj przyszło mi do głowy, że dobrym rozwiązaniem jest przyjęcie, że dominikańskimi „katarami” powinni być właśnie katolicy „gazetowyborczy”, czyli osoby uważające się za członków Kościoła, ale wyznające poglądy na wiarę, Kościół i moralność prezentowane w tym piśmie. Ci ludzie z reguły wysoko cenią dominikanów i chcą ich słuchać, a oni z kolei potrafią do nich trafić i zaskarbić sobie ich sympatię. Tymczasem inni księża, tacy jak wspomniane Bractwo Kapłańskie św. Piotra czy wielu znanych mi księży diecezjalnych, nie mają wielkich szans, by nawiązać z nimi kontakt; zostaną raczej skreśleni na starcie; i nie mają odpowiednio dużej „części wspólnej” poglądów, aby móc rozpocząć życzliwą współpracę.
Nie wierzę w przypadki i uważam, że wybór ojca Kozackiego na prowincjała (nie wątpię, że na dwie kadencje) nie jest przypadkiem, ale działaniem Opatrzności. Osiem lat jego rządów w Polskiej Prowincji Dominikanów będzie mogło zapewnić odpowiednio obszerną przestrzeń na stworzenie proponowanego przeze mnie dzieła, jeśli uzna on, że taka propozycja jest sensowna.

Ps. Dalsze interesujące komentarze:
wpolityce.pl, komentarz Andrzeja Potockiego: „Potocki: "Jestem przeciw religii w szkole", czyli wywiad w GW ojca Pawła Kozackiego. Wschodzi nam nowa gwiazda
ks. prof. dr hab. Paweł Bortkiewicz TChr: „Ks. prof. Paweł Bortkiewicz dla Fronda.pl: Jestem wstrząśnięty słowami o. Kozackiego
Przemysław Radzyński na Deon.pl: „Religia w szkole nie jest problemem
Ojciec Potocki o prowincjale dominikanów: „Idź precz, szatanie!”

środa, 12 lutego 2014

Nie ku temu, co łatwiejsze

Pewien ksiądz diecezjalny napisał dzisiaj na Facebooku, że szkoda, iż kapłani z pewnego zakonu traktują habit jako albę. Jego uwaga przypomniała mi znany wiersz św. Jana od Krzyża, zamieszczony w Drodze na Górze Karmel (I,13,6). Przypominam go, bo te myśli świętego Jana są też bliskie mojemu postrzeganiu życia i wiary. Niech to będzie dopowiedzenie do tekstu sprzed kilku dni, Duch „Myśli spod chustki”.
Usiłuj zawsze skłaniać się:
nie ku temu, co łatwiejsze,
lecz ku temu, co trudniejsze;
nie do tego, co przyjemniejsze,
lecz do tego, co nieprzyjemne;
nie do tego, co smakowitsze,
lecz do tego, co niesmaczne;
nie do tego, co daje spoczynek,
lecz do tego, co wymaga trudu;
nie do tego, co daje pociechę,
lecz do tego, co nie jest pociechą;
nie do tego, co większe,
lecz do tego, co mniejsze;
nie do tego, co wzniosłe i cenne,
lecz do tego, co niskie i wzgardzone;
nie do tego, aby pragnąć czegoś,
lecz do tego by nie pragnąć niczego,
nie szukając tego, co lepsze wśród rzeczy stworzonych,
ale tego co gorsze.
Pragnij z miłości dla Chrystusa dojść do zupełnego ogołocenia, ubóstwa i oderwania się od wszystkiego, co jest na świecie.
Dla porządku załączam też linka do wstępu do Drogi na Górę Karmel pióra ojca Jerzego Gogoli OCD, w którym wyjaśnia on, jak należy interpretować myśl św. Jana.

poniedziałek, 10 lutego 2014

Zbyt wiele osób patrzy na zegarek

„Niestety wiele razy patrzymy w czasie mszy na zegarek, liczymy minuty — dodał papież. Jak stwierdził, nie jest to zachowanie, jakiego wymaga liturgia. — Liturgia to czas Boga i przestrzeń Boga, a my musimy w nie wejść i nie możemy patrzeć na zegarek — powiedział”.
Powiadomił o tym serwis TVN24.
Warto zapisać i trzymać na podorędziu, kiedy kolejny raz usłyszycie od swojego księdza, że czegoś tam (innej modlitwy eucharystycznej niż dwójka, kazania, więcej niż 1 zwrotki pieśni, możliwości wypowiedzenia intencji modlitewnych itp.) nie może być, bo „będzie za długo”. Od dawna mam podejrzenie, że wyświechtany argument „względów duszpasterskich” służy przede wszystkim ukrywaniu własnego znudzenia, rutyny i braku wiary.
To, czy ktoś lubi przebywać z Bogiem na modlitwie, czy nie nuży się ciszą i chwilami przerwy w akcji liturgicznej, czy dobrze czuje się, po prostu „tracąc czas” przed ołtarzem, tabernakulum, krzyżem, nad modlitewnikiem czy Pismem Świętym, jest ważną wskazówką co do czyjegoś wyrobienia duchowego, głębi wiary, jakości życia z Bogiem.
Bóg hojnie daje i lubi tych, którzy hojnie dają.

niedziela, 9 lutego 2014

Clubbing z domieszką churchingu

Ten post jest pisany na życzenie Małżonka :)
Czwartek: piwo w Schronisku Chochołowskim, smażone ziemniaki z kefirem w Kolibecce przy Alei Przewodników Tatrzańskich (bardzo właściwa nazwa, czyż nie? :D) — polecam szczególnie to miejsce, bo właściciele zaznaczają w eleganckiej karcie, że w Środę Popielcową i Wielki Piątek nie podają potraw mięsnych — salwatorianie na Bulwarach Słowackiego, w drodze powrotnej babeczka z kajmakiem w Samancie na Kasprusiach. Po drodze jeszcze Halama, Orlik, gdzie równo 60 lat temu zmarł Julian Tuwim, Kornel Makuszyński i Koziołek Matołek pod willą Opolanka.
Piątek: piwo na Hali Ornak, siostry dominikanki kasztanowe Za Strugiem, piwo w Dworze Ślebody na Skibówkach z ceremonią otwarcia igrzysk w Soczi, catering z pierogami ruskimi i ze śliwkami z barku na Piłsudskiego przy Krupówkach.
Sobota: spacer wokół Kopieńca z odpoczynkiem pod kapliczką na Hali Kopieniec, bardzo miłe siostry urszulanki na Jaszczurówce (ten punkt programu to zarówno clubbing, jak i churching, a do tego racuszki z dżemem, opowieści o Janie Pawle i innych świętych, i ploteczki z baaardzo dawną znajomą...), słodki deser w cukierni na Bystrem.
W zestawie chmury, wiatr, wiewiórka, krajobraz po halnym, ponory i wywierzyska.
Sponsorem imprezy był serwis tatrydlakazdego.pl. Dziękujemy! :)

Chmury nad Halą Pyszną
Nad Smreczyńskim Stawem
Potok Kościeliski
Kapliczka na Hali Kopieniec, napis: Nic nad Boga, 1950
Fragment zniszczeń po grudniowym halnym w Dolinie Olczyskiej

środa, 5 lutego 2014

Duch „Myśli spod chustki”

Czyli, w jakim kluczu interpretacyjnym należy czytać teksty na „Myślach” :)
Pomyślałam sobie, że dodam to wyjaśnienie, bo spotykam się czasami z polemikami opartymi na zupełnie nieoczekiwanych dla mnie tworach hermeneutycznych. Zatem, żeby moi krytycy nie stosowali na przyszłość zarzutów ad personam w rodzaju, że kierują mną jakieś prywatne żale, że jakiegoś konkretnego zakonu czy środowiska nie lubię itp. (albo przynajmniej czynili to rzadziej), a także dyskutowali z moimi przemyśleniami i poglądami, a nie własnymi poglądami i emocjami, które się w nich budzą po przeczytaniu czy tylko przejrzeniu moich tekstów, wyjaśniam:
Uważam, że obecna sytuacja w Polsce i Europie jest dość zbliżona do tej za komuny, choć przeciwnik jest bardziej rozproszony niż wtedy. Jednak przez to, że rozproszony, jest nawet bardziej groźny.
Kościół jest dzisiaj ostoją dla tych wszystkich, którzy podejmują się obrony podstawowych ogólnoludzkich wartości — także indyferentów, innowierców i ateistów (słyszałam takie deklaracje). Niestety, jest także zainfekowany przez zeświecczenie, podważanie ortodoksyjnego nauczania w zakresie wiary i moralności oraz „ducha świata” (w znaczeniu Janowym), w dużej mierze z winy kleru/zakonników, którzy inicjują i pociągają za sobą świeckich. Jest to sytuacja znana świetnie z historii Kościoła, identyczna jak choćby w początkach protestantyzmu czy ikonoklazmu. (Od razu zaznaczam, żeby uprzedzić zarzut, że powyższa uwaga nie dotyczy całego duchowieństwa, a jedynie pewnej jego części, zresztą stosunkowo niewielkiej; tyle że niestety głośnej i promowanej przez środowiska zwalczające Kościół). Doszłam zatem do wniosku, że jeśli się nie zacznie teraz przeciwstawiać temu procesowi, to sytuacja będzie bardzo groźna, skończy się jak na Zachodzie. Nie będzie już żadnej obrony przed przyspieszającą coraz bardziej degeneracją cywilizacji zachodniej, w której żyjemy. I narastającym totalitaryzmem kolejnej ideologii. Wiek XX się nie skończył.
Dlatego trzeba „zewrzeć szeregi”, by móc się temu przeciwstawić. I bardzo się cieszę, że w ostatnim czasie Kościół, także polski, zaczyna coraz bardziej mówić jednym głosem (przypomnę tylko ostatni list naszych biskupów w sprawie genderu) i coraz lepiej też okiełznuje harcowników lewicy liberalnej we własnych szeregach. Musi się z nich oczyścić, bo jest w Europie jedyną instytucją mogącą się przeciwstawić bojownikom samobójczej cywilizacji śmierci.
Jak pisałam w jednym z ostatnich tekstów, od dzieciństwa mam wpojone, że należy stać przy biskupach i przeciwstawianie się im przez podległy im kler i świecką inteligencję katolicką jest bombą podłożoną pod całą instytucję Kościoła. Te linie światopoglądowe kontynuuję od kilkudziesięciu lat. A w ostatnim czasie szczególnie odczuwam, że są one aktualne. Teraz należy stać przy biskupach, wspierać ich modlitwą, a kto ma dostęp, to i radą.
Jasne, że stanie przy biskupach nie oznacza, że nie wolno wskazywać ewentualnych błędów w ich postępowaniu. Tego właśnie dotyczy „rada”. Jest ona jednak czymś zupełnie innym niż nagonką i podważaniem autorytetu. Trzeba wiedzieć, co i gdzie się mówi i pisze. Oraz pamiętać ewangeliczne nauczanie o ścieżce postępowania, gdy brat zawini; potępienie obmowy i grzechów języka (np. Jk 3), braku karności i posłuszeństwa we wspólnocie, wynoszenia brudów do wrogów Kościoła (napomnienie św. Pawła, by chrześcijanie nie pozywali się nawzajem do świeckich, pogańskich sądów)...
Tym, którzy zarzucają, że moje teksty są emocjonalne, a nie racjonalne, odpowiadam: Przeciwstawianie sobie uczuć i rozumu jest niechrześcijańskie, jest wytworem oświeceniowego racjonalizmu. Ortodoksyjne nauczanie katolickie w tej kwestii brzmi zupełnie inaczej. Zachęcam do czytania św. Tomasza (bo każda liszka swój ogonek chwali), ale także u innych świętych pisarzy chrześcijańskich można je znaleźć, z różnicami dość niuansowymi.
Wreszcie, last but not least, na nikim nie stawiam kreski. Nie skreślam ludzi jako takich. Jeśli krytykuję jakąś postawę (czynię to zawsze ogólnie, bez nazwisk, bo wychowałam się za komuny i donoszenie na kogokolwiek jest dla mnie nieakceptowalne), wskazując jej sprzeczność (w mojej ocenie oczywiście) z Ewangelią czy dobrem Kościoła, to po to, aby postępujące tak osoby mogły dostrzec swoje błędy i się poprawić. Jeśli to zrobią, będę bardzo szczęśliwa i pogratuluję im jako pierwsza. I pamiętam o zasadzie, że jeśli się kogoś krytykuje, to równolegle należy się za niego modlić.
Akurat na dzisiaj przypadł w godzinie czytań następujący passus z 1 Listu św. Pawła do Tesaloniczan:
Prosimy was, bracia, abyście uznawali tych, którzy wśród was pracują, którzy przewodzą wam i w Panu was napominają. Ze względu na ich pracę otaczajcie ich szczególną miłością. Między sobą zachowujcie pokój.
Prosimy was, bracia, upominajcie niekarnych, pocieszajcie małodusznych, przygarniajcie słabych, a dla wszystkich bądźcie cierpliwi. Uważajcie, aby nikt nie odpłacał złem za złe, zawsze usiłujcie czynić dobrze sobie nawzajem i wobec wszystkich.
Co ciekawe, te akapity bezpośrednio poprzedzają często cytowane i przypominane zdanie „Zawsze się radujcie, nieustannie się módlcie”. Ale nie widziałam jeszcze, by ktoś je na forach społecznościowych czy blogach cytował.
To są moje osobiste poglądy. Nie wymagam wcale, aby się z nimi zgadzano. Z drugiej strony proszę, aby dla ochrony mojego czasu nie zachowywać się jak na obrazku krążącym po Fejsie: „Nie mogę spać, ktoś w internecie ma inne zdanie”. Muszę sama pracować na swoje utrzymanie, chcę mieć czas na dobre dzieła podejmowane w realu i traktuję poważnie ostrzeżenie, że z każdego niepotrzebnego słowa będziemy osądzeni.
Na koniec kącik humoru: polecam strony Beka z gender i Lemingopedia.
Ten tekst piszę dzień po tym, jak Parlament Europejski przyjął raport Lunacek.

poniedziałek, 3 lutego 2014

Instalacja

Nowy prowincjał polskiej prowincji dominikanów, czyli przełożony wszystkich braci tej prowincji, jeszcze niedawno przeor krakowski ojciec Paweł Kozacki został dzisiaj zainstalowany. To znaczy, że od tej chwili pełni już oficjalnie swój urząd.
Ceremonia odbyła się w bazylice Św. Trójcy w Krakowie tuż przed mszą konwentualną o godz. 12, w obecności przynajmniej 500 osób: braci dominikanów, księży diecezjalnych i wiernych świeckich. Rozpoczęła się od odczytania przez ojca Juliana Różyckiego, seniora prowincji i wieloletniego misjonarza w Japonii (i nawet trochę podobnego do Japończyka :)), pisma generała zakonu ojca Bruna Cadoré, w którym ojciec generał ogłosił po łacinie, że uważa ojca Kozackiego za godnego i sposobnego do sprawowania urzędu prowincjała. Następnie ojciec Kozacki, klęcząc przed ojcem Różyckim i trzymając rękę na Ewangelii, odczytał wyznanie wiary (symbol nicejsko-konstantynopolitański) oraz długi tekst, w co jeszcze wierzy i komu/czemu deklaruje posłuszeństwo. M.in. ogłosił, że wierzy w całe nauczanie Kościoła przekazane w Piśmie Świętym i Tradycji, zarówno w zakresie wiary, jak i moralności (przyszły mi do głowy niedawne lapsusy niektórych dominikanów z propagowaniem genderu), że uznaje całe nauczanie papieskie, zarówno ogłoszone uroczyście, jak i zwykłe (w tym momencie natychmiast pomyślałam o motu proprio Summorum Pontificum), że będzie posłuszny biskupom (przypomniały mi się niesławne ataki dominikanów na biskupów) i przestrzegał prawa kanonicznego (w mojej głowie zaświeciły cyferki 284).
Nie będzie łatwo ojcu Pawłowi w dzisiejszym Kościele polskim i europejskim, przeżeranym od środka sympatiami do bez-dusz-nego, liberalnego, konsumpcyjnego i zeświecczonego świata zachodniego oraz degradowanego przejętym od współczesnego świata świeckiego upadkiem standardów zachowania, powszechnym równaniem w dół oraz pseudodemokratyczną anarchią, zachowywać przysięgę, którą dzisiaj złożył. Jeśli będzie ją chciał traktować poważnie, pierwszych oponentów znajdzie wśród części swoich podwładnych. Tym bardziej będzie wymagał dzisiaj i przez najbliższe cztery, a stawiam dolary przeciw orzechom, że i osiem lat, modlitwy wstawienniczej. O męstwo, cierpliwość, roztropność i niewinność (bądźcie roztropni jak węże...).
Słuchając przysięgi ojca Kozackiego, pomyślałam o jeszcze jednym. Uważam, że tę samą przysięgę, oprócz zdań odnoszących się bezpośrednio do urzędu prowincjała zakonnego, powinien składać — na Ewangelię — każdy, każdy, każdy kapłan w momencie przyjmowania święceń. W obecności całego ludu wiernego. Oraz każdy teolog i każdy katecheta, także świecki. Przysięga antymodernistyczna została zniesiona w 1964 r., przez papieża Pawła VI (złośliwi twierdzą, że dlatego, iż to, co potępiała, stało się de facto obowiązującym w Kościele). Następne 50 lat pokazało, że to był błąd. Wystarczy otworzyć gazetę, telewizor, internet, żeby zobaczyć, jak kolejne egzemplarze zbuntowanego, uzależnionego od poklasku mas i flirtującego ze światem kleru fałszują zdrową naukę jak wilcy w owczej skórze, zatruwając umysły i serca wiernych. Oczywiście nihil novi sub sole, o takiej sytuacji pisze już św. Paweł w swoich listach, a potem ojcowie Kościoła i późniejsi święci i pisarze kościelni.
Tym bardziej się cieszę, że dzisiaj mogłam usłyszeć deklarację ortodoksyjnej wiary i praktyki katolickiej złożoną pod przysięgą na Ewangelię przez ojca Kozackiego. I trzymam za niego (modlitewnie skrzyżowane) kciuki — oby mu się udało, zarówno osobiste wytrwanie w tej przysiędze, jak i nasączenie jej treścią swoich podwładnych.